Krzysztof Zalewski wziął udział w komedii romantycznej "Misie", za którą stoi Mariusz Malec. Produkcja opowiada o współczesnych związkach i przede wszystkim o mężczyznach, którzy zachowują się jak chłopcy. Wokalista opowiedział w Polsacie o swojej roli i przy okazji zaznaczył, co sądzi o spotkaniu Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim. Możecie być zaskoczeni...
Jesteście ciekawi, w kogo dokładnie wcielił się artysta we wspomnianym filmie? "Krzysiek dostał główną rolę w nowej komedii romantycznej 'Skąd się biorą misie'. Bohaterami jej są niedojrzali mężczyźni, typ Piotrusia Pana, którzy nie chcą się ustabilizować, wolą imprezy rozrywki i randki bez zobowiązań. Bohaterów grają lubiani polscy aktorzy, m.in. Mateusz Rusin, znany z roli wikarego w serialu 'Ranczo'. Ale to Krzysztof, muzyk dostał zaszczyt zagrania głównej roli" - podaje informator "Świata gwiazd". Zalewski cieszy się z tego angażu, co podkreślił w "halo tu polsat". Mało kto się spodziewał, że podczas rozmowy padną tak mocne słowa. Wokalista nagle skrytykował prezydenta USA. - W***ć Trumpa i wszystkich jego współpracowników - wypalił.
Wsparcie dla wszystkich demokratycznych przywódców, którzy chcą obalić tego wariata
- dodał na koniec. Prowadzący byli nieco zaskoczeni jego śmiałością.
Antypatia ze strony artysty do amerykańskiego polityka trwa od dawna. Zalewski podkreślił niechęć w stosunku do Trumpa w wywiadzie z nami podczas Top Of The Top Festivalu w Sopocie. - Trump jest szalonym mizoginem, nie lubię gościa - wypalił piosenkarz, kiedy polityk konkurował z Kamalą Harris. Skomentował także rządy Donalda Tuska. - Kibicuję ekipie rządzącej. Wszystkie te sprawy, które są ważne dla mnie i dla ciebie, zostaną w końcu rozwiązane. Zdaję sobie sprawę, że polityka to nie jest bułka z masłem i trzeba się tam ugadywać, więc dajmy im chwilę czasu. Trzymam kciuki, że wszystko uda się zrobić tak, jak było zapowiadane, mocno w to wierzę - przekazał Zalewski.