Wygląda na to, że w małżeństwie Gosi i Jarusia nie dzieje się najlepiej. Niedawno pisaliśmy o tym, że kobieta oskarżyła bohatera "Chłopaków do wzięcia" o rzekomą zdradę. Miał źle ją traktować. - Ja płakałam, bo ja byłam w szpitalu, a Jarek się o mnie nie martwił. Pojechał do kolegi (...). Byłam w ciąży z nim i dziecko zmarło. Poroniłam (...). Nie martwił się, czy coś się stało - mówiła zasmucona Gosia na nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych. Twierdziła także, że Jaruś rzekomo znęcał się nad zwierzętami. Mężczyzna postanowił odpowiedzieć na jej słowa.
Jaruś zdenerwował się po wypowiedzi Gosi i postanowił przedstawić swoją wersję zdarzeń. Odniósł się do słów na temat rzekomej agresji wobec zwierząt. Padły mocne słowa - Ja dbam o swoje zwierzę, o swojego pieska. Jak przyjechałem tutaj do mamy, bo byłem z nim u weterynarza, trochę był wystraszony - mówił na nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych. Dalej było jeszcze mocniej. - Powiedziała mi jedna osoba, że ona biła mojego pieska. A ja sobie nie pozwolę. Nie dość, że ona nie umie dbać o swoje koty, nie pójdzie do weterynarza, tylko wiadomo, ściska grosza. (...) Jej powinni te zwierzęta zabrać, bo źle traktuje je - skwitował Jaruś na nagraniu.
Niedawno jedna z widzek w niewybrednych słowach postanowiła zwrócić się do twórców programu. Wspomniała o Jarusiu. "Chłopak upośledzony. Matka jego pijąca, będąc w ciąży. Żal, że ten program pokazuje takich ludzi, wystawiając ich na pośmiewisko. Mają wyżerkę, fajnie jest się pośmiać z upośledzonych ludzi, z ich wyglądu, z wady wymowy. Żenada bierze, gdy czyta się te komentarze. Wstyd" - napisała w mediach społecznościowych. Na odpowiedź nie musiała długo czekać. "Proszę pani, jeżeli ktoś w tej dyskusji jest upośledzony, to z całą pewnością nie Jarek" - napisano z oficjalnego konta Polsat Play.