Edward Miszczak dołączył do Polsatu na początku tego roku. Nowy dyrektor programowy zmiany w stacji zaczął wprowadzać w zasadzie już na wejściu, jeszcze w styczniu zwalniając m.in. Katarzynę Skrzynecką z "Twoja twarz brzmi znajomo". Prawdziwym sprawdzianem dla Miszczaka miała być jednak ramówka jesienna, która już w całości wyszła spod jego ręki. Tutaj także nie obeszło się bez cięć. Posadę prowadzącej po dziesięciu latach straciła Katarzyna Dowbor, którą w tej roli zastąpiła Elżbieta Romanowska.
Decyzja Edwarda Miszczaka o wyrzuceniu Katarzyny Dowbor wywołała ogromne oburzenie. Profile programu w mediach społecznościowych zalała fala negatywnych komentarzy, a widzowie zapowiadali, że "Naszego nowego domu" więcej już nie obejrzą. O zwolnieniu Dowbor rozpisywały się wszystkie media, a wokół powodów decyzji narosła fala spekulacji. Pojawiły się nawet plotki, że podziękowano jej ze względu na wiek. Edward Miszczak stanowczo jednak temu zaprzeczał. "Jak to w telewizji. Telewizja rządzi się nowymi twarzami, nową rzeczywistością. Jak nie byłoby zmian, to byłaby wielka stagnacja" - mówił w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Fani "Naszego nowego domu" byli jednak niepocieszeni. Nadejścia jesieni z nową prowadzącą nie wyczekiwali ze specjalnym entuzjazmem. Negatywnym reakcjom, przynajmniej na początku, trudno się zresztą dziwić. Dowbor, związana z programem od początku istnienia - przez dekadę i w sumie dwadzieścia edycji - stała się jego wizytówką. Być może Edward Miszczak sądził, że uwielbiany przez widzów format obroni się sam? Jak na razie trudno mówić o sukcesie. Sezon z udziałem Elżbiety Romanowskiej dobiega końca, a w komentarzach nadal nie brakuje słów krytyki. Fani show nie narzekają jednak tak bardzo na nową gospodynię czy jej styl prowadzenia "Naszego nowego domu". Z ich słów przede wszystkim przebija się jeden wniosek - cały czas tęsknią za Katarzyną Dowbor. "Kasiu, wróć. Widać, jak ten program upada. (...) Jeżeli pan M. chciał zniszczyć ten program, to jest na dobrej drodze", "Brakuje pani Kasi", "To już nie to samo, co kiedyś", "Wolę 'Totalne remonty Szelągowskiej', po zmianach nie oglądam", "Tyle razy próbuję, ale nie ma już dla mnie ten program takiego entuzjazmu jak przy pani Kasi" - możemy przeczytać w komentarzach pod ostatnimi postami na profilach "Naszego nowego domu".
Krytyka widzów to jedno. Hit polsatowskiej ramówki mierzy się także ze sporym spadkiem oglądalności. Jak informował serwis Wirtualnemedia.pl, najnowszy sezon "Naszego nowego domu" śledziło o 250 tys. widzów mniej w porównaniu do sezonu z jesieni ubiegłego roku. Trudno jednak powiedzieć, czy powodem jest tu faktycznie zmiana prowadzącej. Pewnym jest natomiast, że odmieniony przez nowego dyrektora Polsat jak na razie nie miewa się najlepiej. Inne pomysły Edwarda Miszczaka także nieszczególnie przypadły do gustu widzom. Przykładowo nowy program o nazwie "Temptation Island" cieszył się tak małym zainteresowaniem, że jego porę emisji przesunięto z 21 na 23. Podobnie stało się z "Żonami Warszawy". Show zapowiadane jako hit ramówki po trzech odcinkach wyleciało z prime time'u i ukazuje się o dwie godziny później.
Wygląda na to, że władze Polsatu zaczęły patrzeć na ręce Edwardowi Miszczakowi. Shownews.pl, powołując się na informatora związanego ze stacją, przekazał, że nowy dyrektor programowy rzekomo traci władzę i przy tworzeniu wiosennej ramówki ma mieć już znacznie mniej do powiedzenia. Rzecznik Polsatu doniesienia skomentował bardzo zdawkowo, mówiąc jedynie, że Miszczak "cały czas odpowiada za kwestie ramówkowe w Telewizji Polsat". Co to dokładnie oznacza? Nie wiadomo. Serwis Wirtualnemedia.pl ustalił z kolei, że w stacji pojawiła się nowa wiceprzewodnicząca rady nadzorczej, Justyna Kulka, która ma przejąć nadzór nad ramówką.
Być może widzowie "Naszego nowego domu" mieli nadzieję, że jeśli będą wystarczająco mocno naciskać i utyskiwać w komentarzach na brak Katarzyny Dowbor, była prowadząca wróci do formatu. Jak na razie zupełnie się na to nie zanosi. Na początku listopada serwis Wirtualnemedia.pl dowiedział się, że stacja kręci odcinki na przyszły rok, w których ponownie pojawi się Elżbieta Romanowska. Pytanie też brzmi, czy Katarzyna Dowbor miałaby w ogóle ochotę wchodzić drugi raz do tej samej rzeki. Zwłaszcza po tym, jak została potraktowana w Polsacie. Choć była prowadząca nie chowa urazy, ujawniając kulisy zwolnienia, nie ukrywała, że nie pożegnano się z nią zbyt elegancko.
Nie wywołuję skandali. Nie zostałam odsunięta tak jak parę koleżanek, które swego czasu się skompromitowały i przyniosły wstyd jakiemuś programowi czy gdzieś je tam złapano, bo złamały przepisy czy jeździły bez prawa jazdy. Gdyby mnie zwolniono za jakąś aferę, to bym to zrozumiała. A wokół mnie nie było żadnego skandalu. Nikogo nie obraziłam, z nikim nie weszłam w konflikt. Kiedyś, gdy nie było do kogoś merytorycznych zastrzeżeń, a do mnie nie było, to zwalniano za skandale. Jak widać, jest zmiana obyczajów - komentowała w rozmowie z Plotkiem.
Gdy natomiast media obiegła informacja o spadającej oglądalności "Naszego nowego domu", Katarzyna Dowbor przyznała, że ona od produkcji już się odcięła i nie śledzi poczynań swojej następczyni. "To trochę moje dziecko, byłam przy jego tworzeniu, więc po co sobie ból zadawać?" - powiedziała w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. Do odpływu widzów również nie chciała się odnieść. "Dobre wychowanie nakazuje, żebym nie komentowała tej informacji. Od komentowania są widzowie, oni oceniają program, mają w ręku pilota i nim głosują" - podsumowała.