Co jakiś czas w mediach pojawiają się plotki o zakończeniu emisji teleturnieju "Familiada" i równie szybko producenci uspokajają widzów, że nie muszą się obawiać i uwielbiany przez nich format nie zniknie z anteny. Program zadebiutował na TVP2 w 1994 roku i nadal cieszy się ogromnym powodzeniem. Widzowie uwielbiają go za charyzmatycznego prowadzącego i szansę na sprawdzenie swojej wiedzy. Co jakiś czas producenci show podsyłają widzom zagadki rodem z programu za pośrednictwem mediów społecznościowych. Tym razem pytanie dotyczyło imion.
Na oficjalnym profilu "Familiady" na Facebooku co jakiś czas pojawiają się pytania wzorowane na zagadnieniach z programu. Widzowie mieli ostatnio okazję wskazać, w jakim kraju płaci się koronami, jaki aktor po 2000 roku zagrał Józefa Piłsudskiego, czy też wymienić ssaka, który ma z reguły jednego potomka na raz. Tym razem padło zagadnienie dotyczące imion. "Imię męskie zakończone na "O""- czytamy na profilu programu. Na odpowiedź fanów formatu nie trzeba było długo czekać. "Iwo, Bruno, Romeo, Mieszko, Otto..", "Bruno, Leo, Iwo, Hugo" - napisali widzowie. Nie obyło się też bez żartobliwych odpowiedzi. Fanów teleturnieju wyraźnie poniosła wyobraźnia i zaserwowali dowcipy na miarę samego Karola Strasburgera. "Boski Alvaro", "Rafaello", "Iwo, który nader często stawiać musi piwo" - zaproponowali widzowie. Padły także kreatywne propozycje nawiązujące do popularnych polskich imion, takie jak Januszo, Adriano czy Zdzicho, ale takie propozycje mogłyby zaskoczyć samych ankietowanych. A wy, jak byście odpowiedzieli?
Błędy w "Familiadzie" zdarzają się nie tylko po stronie uczestników i prowadzącego, ale także ekipy odpowiedzialnej za wyświetlanie prawidłowych odpowiedzi na tablicy. Do jednej z wpadek doszło w 2865. odcinku teleturnieju. Pytanie dotyczyło nazwy miasta rozpoczynającej się na literę W. Na tablicy pojawiło się "Wejcherowo", zamiast "Wejherowo". Błąd pozornie drobny, ale od razu zwrócił uwagę jednego z widzów programu, a podczas realizacji teleturnieju nikt go nie zauważył. Wpadkę nie raz zaliczył także prowadzący. Karol Strasburger był zbyt roztargniony i zmarnował kilka cennych sekund w finałowej rozgrywce. Więcej przeczytasz tutaj.