Teleturniej "Jeden z dziesięciu" cieszy się niesłabnącą popularnością. Od niemal 30 lat prowadzi go Tadeusz Sznuk. W historii programu nie brakowało dziwnych sytuacji, a nawet oświadczyn na wizji. Więcej TUTAJ. W jednym z odcinków widzowie mieli okazję śledzić poczynania Wiktora Strzelczyka, który dotarł aż do finału. Niestety, produkcja nie zaliczyła jednej z jego odpowiedzi, w wyniku czego, jak ujawnił uczestnik na X (dawniej Twitter), doszło do kłótni. Teraz wygadał się, jak wyglądają kulisy show TVP. Możecie być zaskoczeni.
Wiktor Strzelczyk został zwycięzcą 15. odsłony 132. sezonu teleturnieju. Uczestnik wykazał się wiedzą, jednak musiał pożegnać się z dalszą rywalizacją po pytaniu o nazwisko kanclerza Niemiec w dniu zjednoczenia kraju. Wytypował "Helmuta Koehla", jednak produkcja nie uznała tej odpowiedzi. Prowadzący szybko wyjaśnił tę decyzję. - Bez wątpienia wiedział pan, o kogo chodzi, ale nazwisko owego kanclerza to nie Koehl, a Kohl - powiedział Tadeusz Sznuk. Jak zdradził Strzelczyk na X, w studio pokłócił się z producentami programu. "Zrobiłem VAR [Video Assistant Referee - red., czyli system weryfikacji decyzji sędziego] i się kłóciłem (oczywiście wycięli to w montażu), ale nie było szans. Myślałem, że tam jest umlaut" - pisał.
Przeglądając jego konto na X, można zauważyć, że uczestnik jest wielkim fanem formatu prowadzonego przez Tadeusza Sznuka. Nie tylko docenia jego rolę, ale i ciekawe pytania, które mają okazję usłyszeć zawodnicy. "Tadeusz Sznuk od czasu pandemii trzyma dystans fizyczny do graczy. Niestety nie można już z nim gawędzić w przerwie między etapami (przed finałem jest 10 minut przerwy). Tak samo było po finale. Gdy podszedłem się pożegnać, momentalnie pani reżyser poprosiła o dystans. Ponoć w czasie odcinków pandemicznych jakiś zawodnik go niby zaraził COVID-em" - pisał gracz.
Jak podkreślał Wiktor, uczestnicy mogą liczyć na wsparcie prowadzącego. "Tak czy inaczej, pan Tadeusz w studiu bardzo rozluźnia atmosferę i pomaga zawodnikom walczyć ze stresem. Przed finałem z kolei podpowiadał, żeby nie wciskać przycisku, gdy się nie zna odpowiedzi na 100 proc." - tłumaczył uczestnik. Zdradził również, że program w telewizji trwa 24 minut, ale samo nagranie to już ponad godzina i 20 min. Na koniec ujawnił również, na jakie nagrody mogą liczyć uczestnicy. "Jedną z nagród był zegarek marki Adriatica, a w odcinku mogliście zobaczyć, że był to Pierre Ricaud. Nie wiem, co lepsze, ale drobna nieścisłość. Oczywiście od wszystkich nagród rzeczowych (pięć dni w Gołębiewskim oraz kosmetyki) (...) wzięli podatek z głównej wygranej" - dodał. Więcej zdjęć znajdziecie w naszej galerii na górze strony.