"Jeden z dziesięciu" to teleturniej znany doskonale zarówno starszym, jak i młodszym pokoleniom. Od prawie trzech dekad przyciąga przed ekrany telewizorów tysiące widzów. Fani z ciekawością przyglądają się zmaganiom uczestników z pytaniami z najróżniejszych dziedzin. Niezmiennie, od 1994 roku gospodarzem programu jest Tadeusz Sznuk.
Nie da się ukryć, że sam udział w programie "Jeden z dziesięciu" uważany jest za powód do dumy, a wygranie odcinka można nazwać sporym osiągnięciem. Wiktor Strzelczyk został zwycięzcą 15. odsłony 132. sezonu teleturnieju, ale nie ukrywa, że miał pewne zastrzeżenia do produkcji. Finalista przyznał nawet, że wykłócał się z twórcami o uznanie jednej z jego odpowiedzi.
W finale Wiktor Strzelczyk usłyszał pytanie o nazwisko kanclerza Niemiec w dniu zjednoczenia kraju. Zawodnik wskazał na "Koehla", jednak jego odpowiedź nie została uznana. Prowadzący sprostował, że nazwisko owego kanclerza to nie Koehl, a Kohl.
Zrobiłem VAR [Video Assistant Referee - red., czyli system weryfikacji decyzji sędziego] i się kłóciłem (oczywiście wycięli to w montażu), ale nie było szans. Myślałem, że tam jest umlaut - napisał Wiktor Strzelczyk na Twitterze.
Zwycięzca podzielił się także ciekawostkami dotyczącymi m.in. nagrań poszczególnych etapów programu.
Program w telewizji trwa 24 minuty, ale samo nagranie ponad jedną godzinę 20 minut. Była jedna dłuższa przerwa, gdyż sprawdzono odpowiedź pana nr. osiem. (...) Zdarza się także, że dźwiękowiec prosi o powtórzenie wyznaczenia lub odpowiedzi. Pan Tadeusz też potrzebował kilku podejść przy zapowiedzi - wyznał Wiktor Strzelczyk na Twitterze.
Uczestnik postanowił zdradzić także, jak na planie zachowuje się sam prowadzący. Co prawda, zawodnicy nie mają szansy na bezpośredni kontakt z gospodarzem teleturnieju, ale mogą liczyć na jego pomoc podczas nagrań.
Tadeusz Sznuk od czasu pandemii trzyma dystans fizyczny do graczy. Niestety nie można już z nim gawędzić w przerwie między etapami. (...) W studiu bardzo rozluźnia atmosferę i pomaga zawodnikom walczyć ze stresem - wyjawił Wiktor Strzelczyk na Twitterze.
Ku zaskoczeniu większości Tadeusz Sznuk nie znajduje się w studio podczas kręcenia krótszych i dłuższych wersji wizytówek.
Pana Tadeusza nie ma w studiu podczas nagrywania tzw. wizytówek (kręcimy dwie wersje: krótką i dłuższą), więc legendarny uczestnik, który w zainteresowaniach wymienił "prowadzącego pana Tadeusza", miał więcej odwagi, by to powiedzieć, chociażby z powodu nieobecności rzeczonego - dodał Wiktor Strzelczyk na Twitterze.
Finalista w swoim wpisie zdradził także, że marka zegarka, który mieli otrzymać uczestnicy różniła się od tego faktycznie im przyznanego. Ponadto od wszystkich nagród rzeczowych odprowadzony został podatek od głównej wygranej.
Spodziewaliście się, że "Jeden z dziesięciu" tak wygląda od kulis?
Więcej zdjęć znajdziesz w galerii na górze strony.