• Link został skopiowany

Eliminacje do "Jednego z dziesięciu" to nie bułka z masłem. "Odechciało mi się ściskać rękę Sznuka"

Znany bloger opisał własne doświadczenia z eliminacjami do jednego z najdłużej emitowanych polskich teleturniejów. Żeby wziąć udział w "Jednym z dziesięciu", trzeba opanować naprawdę spory stres.
Tadeusz Sznuk
KAPIF

Mimo że "Jeden z dziesięciu" w ramówce polskiej telewizji króluje już od wielu lat, jak na razie nic nie wskazuje na to, aby planowano zakończenie dobrze znanego formatu. Z pewnością wpływa na to fakt, że prowadzony przez Tadeusza Sznuka program to dziś jeden z niewielu teleturniejów, w którym trzeba wykazać się bardzo rozległą wiedzą. Niewątpliwie trzeba mieć też trochę szczęścia i umieć panować nad stresem już na etapie eliminacji, o czym przekonał się na własnej skórze twórca bloga Kulturą w płot Michał Fedorowicz.

Zobacz wideo Pytania z "Milionerów", które zaskoczyły uczestników

Tak wyglądają eliminacje do "Jednego z dziesięciu". Na udział trzeba się naczekać

Aby wziąć w eliminacjach do "Jednego z dziesięciu", Fedorowicz musiał się uzbroić w cierpliwość. W jego przypadku od wysłania formularza do otrzymania zaproszenia minęło ponad... półtora roku.

Między 8 marca 2021 roku a 13 września 2022 roku, kiedy to oficjalnie zaproszono mnie do wzięcia w nich udziału, minęły aż 554 dni, podczas których niemal udało mi się zapomnieć, że w ogóle takie zgłoszenie wysyłałem - relacjonuje bloger.

Fedorowicza poproszono o stawienie się za półtora tygodnia w budynku I Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku. Zaproszone osoby musiały czekać na swoją kolej przed salą egzaminacyjną, a eliminacje odbywały się w formie ustnej - imitując prawdziwy przebieg odcinka teleturnieju, gdzie uczestnicy mają kilka sekund na udzielenie poprawnej odpowiedzi. Twórca Kulturą w płot przyznaje, że w tym momencie zaczął się coraz bardziej stresować.

Sytuacji nie polepszył fakt, że po wyjęciu z portfela zdjęcia legitymacyjnego usłyszałem, że będzie potrzebne dopiero, jeśli odpowiem poprawnie na 15 z 20 pytań. Nagle odechciało mi się ściskać rękę Tadeusza Sznuka - opowiada.

W komisji egzaminacyjnej były w sumie cztery osoby. Fedorowicz relacjonuje, że przebieg eliminacji trwał zaledwie kilka minut i szczęśliwie udało mu się udzielić dobrej odpowiedzi aż na 19 z 20 pytań. Na koniec poinstruowano go, że oczekiwanie na zaproszenie do udziału w odcinku może potrwać "pół roku do roku lub dłużej". Okazało się także, że bloger niepotrzebnie czekał aż półtora roku, aby wziąć udział w eliminacjach. Jak się dowiedział, można na nie wejść z ulicy.

Więcej o: