Za nami pierwszy odcinek "Sanatorium miłości". Popularny program TVP powrócił na antenę 1 stycznia 2023 roku. Sześć uczestniczek i sześciu uczestników spotkało się w uzdrowisku w Busku-Zdroju z nadzieją na znalezienie drugiej połówki. Marta Manowska zapowiedziała uczestnikom zmianę zasad. Nie mogli zobaczyć się od razu po przyjeździe, a tzw. szybkie randki odbyły się z zasłoniętymi oczami. Po emisji pierwszego odcinka uwagę widzów zwróciła Anita z Bydgoszczy, która wielokrotnie poruszała temat pieniędzy. Na jednej z facebookowych grup programu jedna z internautek surowo oceniła wypowiedzi uczestniczki. Na reakcję samej zainteresowanej nie trzeba było długo czekać.
W pierwszym odcinku "Sanatorium Miłości" uczestnicy mieli okazję się poznać i odbyć pierwsze szybkie randki. Marta Manowska jak zawsze towarzyszyła im w tych stresujących chwilach. Jedna z uczestniczek, Anita, od razu zwróciła uwagę pozostałych kobiet poruszeniem delikatniej kwestii majętności przyszłego kandydata. W trakcie podróży na miejsce autokarem panie miały chwilę, aby porozmawiać o swoich preferencjach. Anita od razu wyznała, że ma dość chodzenia na "dziesięć randek o wodzie mineralnej" i liczy na gest mężczyzny.
Żeby troszeczkę miał gest, bo byłam na takich randkach, że dziesięć randek na wodzie mineralnej - stwierdziła Anita.
Pozostałe uczestniczki miały wyraźnie skromniejsze wymagania.
Dla mnie może być mały, gruby i łysy. Aby mnie kochał i tyle - podsumowała koleżanka.
Więcej zdjęć Anity z "Sanatorium miłości" znajdziesz w galerii na górze strony.
Podczas szybkich randek w "Sanatorium miłości" Anita kontynuowała temat pieniędzy. W rozmowie w jednym z uczestników wyznała, że dla kobiety ważny jest nie tylko wygląd przyszłego kandydata, ale też zasobność portfela.
Kobieta patrzy oczami, ale też portfelem. Żeby nie było dziesięć randek na wodzie mineralnej - wyznała podczas rozmowy z uczestnikiem.
Na reakcję widzów "Sanatorium miłości" nie trzeba było długo czekać. Jedna z internautek zarzuciła uczestniczce, że szuka jedynie "partnera z kasą". W komentarzach natychmiast zareagowała sama Anita i wyjaśniła, dlaczego wielokrotnie poruszała tę kwestię.
Źle pani to zinterpretowała. Byłam zwykle wykorzystywana przez mężczyzn finansowo. Kiedyś, jak pani pewnie słyszała, na ogromne pieniądze - 370 tys. złotych. Po prostu to dla mnie żenada, jak facet nie jest w stanie przez dziesięć randek postawić mi obiadu, choć wiem, że go na to stać. Utrzymywanie mężczyzny jest niestety dla mnie żenujące, dlatego od razu daję sygnał, że coś takiego mnie nie interesuje. Ja nie chcę - wyjaśniła.
Inna z widzek skwitowała, że o wiele bardziej wartościowy jest pan z klasą, a nie kasą. Anita nie pozostała dłużna.
Ma pani rację, ale niestety bez pieniędzy trudno prowadzić życie atrakcyjne. Sama ciężko pracuję, dlatego uważam, że związek musi się dopasować na różnych płaszczyznach - wykształcenia, postrzegania życia i zbliżony finansowo niestety też, no ale klasa przede wszystkim. Tu przyznaję pani rację, miłego oglądania - podsumowała Anita.
W obronie uczestniczki stanęły też inne widzki, które przyznały, że kwestia zarobków i zasobności portfela jest ważna.
Aby była klasa, potrzebna jest kasa. Jak jest pieniądz to i randka inaczej wygląda. Dobrze jest sprawę stawiać jasno i klarownie - dorzuciła widzka "Sanatorium miłości".
Anita z "Sanatorium miłości" podkreśliła, że nie ma nic gorszego niż fundowanie wszystkiego facetowi. Uczestniczka programu wyznała, że już tego próbowała i było to dla niej uwłaczające. Co na to widzki? Sprawdźcie dalszą część dyskusji w galerii na górze strony.
Zgadzacie się z podejściem Anity z "Sanatorium miłości"?
Zobacz też: Japończyk Toco popołudnia po pracy spędza jako pies. Na przebranie wydał fortunę