Katarzyna Dowbor przez kilka lat prowadzenia programu "Nasz nowy dom" odwiedziła z ekipą ponad sto rodzin. Wiele z nich było dotkniętych prawdziwymi tragediami. W wywiadzie z "Na żywo" wyznała, że kosztuje ją to wiele emocji.
Przyznała, że bardzo przeżywa sytuacje, które dotykają bohaterów programu. Szczególnie, jeśli chodzi o krzywdę dzieci oraz jak odchodzą bohaterowie.
Bardzo przeżyłam wiadomość o śmierci jednej z dziewczynek. Cały czas o niej pamiętam, bo była fajną i trochę zbuntowaną młodą osobą, z którą udało mi się nawiązać kontakt.
Dowbor dostała od bohaterki pamiątkę, którą cały czas trzyma w domu.
Dostałam od jej nauczycielki rudego anioła uszytego ze szmatek, który wisi u mnie na ścianie. I kiedy patrzę na niego, to zawsze pamiętam o Marcie i żałuję, że tak krótko była z nami - mówiła Dowbor.
W ostatnich dniach głośno było także o sytuacji ze Szczytna. Wyremontowany dom jednej z rodzin został zniszczony przez mieszkańców miejscowości, a na samą bohaterkę odcinka spadła fala hejtu. Dowbor krótko skomentowała to zdarzenie.
Taka sytuacja wydarzyła się po raz pierwszy i mam nadzieję, po raz ostatni. Nie należy tego generalizować, bo tego czynu dopuścił się jeden człowiek, a nie całe miasto. To jest bardzo przykre.
Prowadząca "Nasz nowy dom" podkreśliła, że program ją odmienił - nauczył pokory oraz dokonywania mądrych życiowych wyborów.
Pokazał, że są rzeczy ważne i mniej ważne. A najmniej ważne jest to, czy stanę na ściance i będę miała nową sukienkę. To nie jest w życiu istotne.
OG