Za nami już 7. odcinek " Agenta - gwiazdy " i trzeba przyznać, że twórcy programu robią, co mogą, by ubarwić widzom afrykańską rozrywkę gwiazd. Odcinek miał mocne wejście - okazało się, że Sylwia Szostak i Monika Mrozowska zostały porwane - oczywiście na potrzeby programu, a więc na niby. Reszta uczestników miała zaś za zadanie je odnaleźć. Jednak starania twórców i scenarzystów napotykają na przeszkodę w postaci... drętwego aktorstwa uczestników. W tym odcinku liczba frazesów (głoszonych przez nich z poważną miną) osiągnęła apogeum, a oglądanie programu mogło grozić niestrawnością. Oczywiście wiemy, że to tylko zabawa, ale czy naprawdę ktoś wierzy w to, że gwiazdy NA SERIO uciekają się do zawierania wielopiętrowych paktów, ciągłego kluczenia i nieustannego bycia czujnym po to tylko, by odkryć, kto jest agentem? No i oczywiście po to, by zdobyć nagrodę. OK, przyznajmy to może być silną motywacją, jednak szczerze wątpimy, by była wystarczającą do mówienia takich banałów.
Prym w ich wypowiadaniu wiedzie chyba Macademian Girl (blogerka modowa, naprawdę nazywa się Tamara Gonzalez Perea). W połączeniu z jej prezencją i kolorowymi ubraniami (cóż, my też kierujemy się stereotypami) rozkminianie, któż to może być agentem i do czego może się uciec, wypada szczególnie nieprzekonująco. By jednak nie być gołosłownym, przytoczymy kilka z nich. Po tym gdy Monika czekała uwięziona w pokoju, Tamara pozwoliła sobie na wyrażenie takiej oto opinii.
Monika chciała grać na wszystkie fronty, a to nigdy nie jest dobre. W tej grze jest za wcześnie, by zostać bez sojuszników - mówiła z poważną miną.
Jeszcze ciekawiej wypowiadała się, gdy - zdaje się - rozgryzała "strategię" Joanny Jabłczyńskiej.
Asia jest bardzo sprytna, z jednej strony bardzo wyalienowana, a tak naprawdę obserwuje każdego, ukradkiem wyciąga obserwacje, a magicznie zawsze przechodzi na teście czyli jednak jest zainteresowana - mówiła z naciskiem na słowo "magicznie", co chyba miało podkreślić podwójne dno tej wypowiedzi.
Oddajmy jednak sprawiedliwość Macademian Girl - nie jest ona jedyną, która wpada w mentorski ton i głosi nim komunały, jakby były dopiero co odkrytą prawdą. Inni depczą jej w tej konkurencji po piętach.
Nie jesteśmy tu na wycieczce z przyjaciółmi, każdy tu gra na siebie - to z kolei wypowiedź Moniki Mrozowskiej.
Antek Królikowski też wcale nie chce być gorszy. Gdy okłamał Monikę i Sylwię w sprawie tego, kto jakim środkiem transportu jechał, by je ratować, miał na to poważne wytłumaczenie ukazujące jego "przebiegłość".
Umówiliśmy się na bajeczkę, którą sprzedajemy innym. Zaczyna się zabawa pod tytułem "niech wygra lepszy".
I jeszcze na koniec owa "strategia" Joanny Jabłczyńskiej.
Oni uważają, że jestem dobrą osobą, że nikomu bym nie zrobiła krzywdy. Będą mieć okazję się zdziwić - powiedziała z błyskiem w oku i zabrzmiało to jak obietnica.
Wychodzi na to, że najlepszym aktorem w programie jest Kinga Rusin. Zdystansowana, ale profesjonalna. Mówi tylko swoje kwestie, nie irytuje innych, nie koloryzuje, nie dramatyzuje, a jako prowadząca też przecież by mogła. Choć wiemy, że wszystkie odcinki programu zostały już nakręcone, apelujemy: drogie gwiazdy - więcej luzu, mniej drętwego aktorstwa. Może nasza prośba w jakiś "magiczny" sposób zadziała wstecz.
Z programu w tym odcinku odpadła Sylwia Szostak. Pierwszy raz zdarzył się remis w wypełnianiu testu z wiedzy o agencie, zadecydowało więc to, że Szostak wypełniła go wolniej.
BP