• Link został skopiowany

Hell's Kitchen. Gościem Zygmunt Chajzer. Amaro ocenia jego danie. I wbija mu szpilę. To jednak nie wszystko

"Hell's Kitchen" to program, w którym dwie grupy całkowitych amatorów (niekiedy wręcz dyletantów) walczą o wygraną: 100 tysięcy złotych i pracę w restauracji Wojciecha Modesta Amaro.

To była jatka. Obie kuchnie, czerwona (dziewczyny) i niebieski (chłopaki), dały pełny wrzasku koncert niekompetencji, braku kultury osobistej i niezorganizowania. Zanim to się zmieni, minie zapewne jeszcze przynajmniej kilka odcinków " Hell's Kitchen ". Ten składał się głównie z hałasu, krzyku i "wypikanych" przekleństw uczestników, a bywało, że i samego Wojciecha Modesta Amaro . Jemu również zdarzyło się bowiem w "żołnierskich słowach" wyrazić opinię o umiejętnościach kandydatów na kucharzy.

Początek był jednak całkiem przyjemny i nie niszczył wrażliwości co delikatniejszych widzów. Zasługa w tym gości: Elżbiety Romanowskiej i Zygmunta Chajzera , którzy w pierwszej konkurencji dołączyli do obu drużyn. Gwiazdy swoją obecnością łagodziły obyczaje, ale też były pełnoprawnymi uczestnikami programu. Oznaczało to zero taryfy ulgowej i obowiązek gotowania na równi z resztą uczestników. To także dzielenie z nimi losu: nagrody w przypadku wygranej i kary w przypadku przegranej.

<< CO SIĘ DZIAŁO W ODCINKU >>

Screen z Ipla/Polsat

Każda z drużyn miała przygotować po trzy dania z wołowiny.

Jestem smakoszem, nie da się ukryć. Lubię jeść dobrze jeść, a w kuchni jestem asystentem mojej żony - przedstawił się Chajzer.

Jeden z uczestników, Roland, pokazał mu, jak przygotować risotto. Chajzer był pełny entuzjazmu.

Wiedziałem mniej więcej, o co chodzi, pilnowałem tego risotto - mówił potem do kamery.

W kuchni czuł się swobodnie, o wiele swobodniej, niż "regularni" uczestnicy. Kiedy jedna z dziewczyn pożyczyła sobie nieco masła z kuchni chłopaków, bez skrępowania poszedł za nią "pilnować" masła. Zawalczył o nie z dużym wdziękiem, choć kapitan kobiecej drużyny niezbyt delikatnie dała mu do zrozumienia, żeby wrócił do siebie. Prawdziwą elokwencją jednak popisał się podczas prezentacji dań szefowi Amaro.

Risotto właściwie jest moim dziełem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że risotto, podobnie jak makaron, powinno być al dente, nie powinno się rozpływać na języku, powinniśmy czuć twardość tego ziarenka na zębie - tłumaczył z wielką swadą podczas degustacji.

Amaro nie potraktował jednak Chajzera ulgowo i wbił mu małą szpilę.

Masz gadane, może książkę napisz. Masa celebrytów wydaje książki.

Najwyraźniej Zygmunt Chajzer tego dnia miał na sobie "szpiloodporny fartuch", bo tylko się roześmiał.

Jak to fajnie brzmi: "Kulinarna kariera Zygmunta Chajzera" - nawet chyba się rozmarzył.

A risotto posmakowało szefowi Amaro.

Risotto jest smaczne - ocenił.

Po degustacji obie drużyny wróciły do domu. Tam - kolejna jatka. Uczestnicy zaczęli się nawzajem oskarżać o nieudolność. Znowu krzyki, przekleństwa, chaos. I w tym wszystkim rozległ się głos Chajzera.

Najbardziej przechlapane mam ja. Jak się żona dowie, że umiem gotować, to koniec - powiedział.

Tym jednym zdaniem rozładował napięcie. Co widać na załączonym obrazku. A my czekamy na książkę kucharską pod tytułem "Kulinarna kariera Zygmunta Chajzera".

Screen z Ipla/Polsat

alex

Więcej o: