• Link został skopiowany

Zazwyczaj to jej mąż udziela wywiadów. Agnieszka Amaro o historii z nazwiskiem, dzieciach... i telewizorze w hotelu

"Słucha się mnie. Nie wiem, czy tylko mnie, ale tak, na pewno bierze sobie moje uwagi do serca"

Amaro w niedzielę lubi chodzić w samym szlafroku i denerwuje się, kiedy żona skrytykuje jego kuchnię - zdradza Agnieszka Amaro, żona prowadzącego "Hell's Kitchen" i jurora w "TopChef".

W mediach bryluje głównie on: Wojciech Modest Amaro. Właściciel nagrodzonej gwiazdką Michelin restauracji "Atelier Amaro" i gwiazda programów kulinarnych Polsatu. Teraz jednak długiego wywiadu udzieliła jego żona, Agnieszka Amaro. Przed nią drży nawet jej mąż zwłaszcza, kiedy gości ją w swojej restauracji.

Wczoraj na przykład byłam w Atelier (Atelier Amaro - przyp. red.) na kolacji z naszymi znajomymi. Modest stanął na kuchni, złapał się za głowę i mówi: O kurcze, dzisiaj przychodzi największy krytyk kulinarny, czyli moja żona. Coś w tym jest. Rzeczywiście, on nie ma ze mną łatwo... Ponieważ znam jego kuchnię i jego możliwości, to jeżeli cokolwiek jest nie tak, mówię wprost. Wolę mu powiedzieć, że moim zdaniem to powinno być mniej gorzkie, a to mniej słodkie. Moja krytyka płynie z serca - opowiedziała Agnieszka Amaro w rozmowie z Angeliką Swobodą na stronie Weekend.gazeta.pl .

Najsłynniejszy szef kuchni w Polsce z uwagą przyjmuje rady żony. Z uwagą, ale niekoniecznie ze spokojem.

Słucha się mnie. Nie wiem, czy tylko mnie, ale tak, na pewno bierze sobie moje uwagi do serca. Oczywiście się denerwuje, że coś tam znalazłam, ale przemyśli i na spokojnie przyjmuje. Mówi: No dobrze, dobrze...

Agnieszka Amaro jest nie tylko żoną, ale i menedżerką Wojciecha. Spędzają ze sobą czas prywatnie i służbowo. Świetnie się dogadują, rozumieją bez słów, wręcz telepatycznie. Daje to o sobie znać w najmniej oczekiwanych momentach. Nie rozmawiają o czymś przez pół roku, a potem w tym samym momencie o tym myślą.

Kiedyś weszliśmy do hotelu, położyliśmy się na łóżku, spojrzeliśmy na siebie i jednocześnie zażartowaliśmy: Co, telewizor? Chodziło o to, że ludzie, którzy nie mają ze sobą o czym rozmawiać, zaraz po wejściu do pokoju włączają telewizor. A my nigdy, dla nas telewizor jest zbędny. Natomiast w tym hotelu mieliśmy ogromną plazmę, która patrzyła na nas ze ściany. Nigdy wcześniej o tym nie rozmawialiśmy, a wtedy jednocześnie uderzyła nas myśl, że ten telewizor jest nam niepotrzebny. Przez pół nocy się z tego śmialiśmy - opowiadała.

Wojciech Amaro jest perfekcjonistą absolutnym, ale to już wiemy z "TopChefa" i "Hell's Kitchen". Równie wysokie standardy trzyma w swojej restauracji, czego wymiernym efektem jest prestiżowa gwiazdka Michelin. Wymaga to ogromnego nakładu pracy. Przy otwieraniu "Atelier Amaro" małżeństwo nawet sypiało w restauracji. Teraz noce spędzają raczej w domu, jednak i tak nie jest to praca na 8 godzin.

Modest siedzi do pierwszej, drugiej w nocy. Ja już wieczorami bywam bardzo rzadko. Jako kobieta jestem tym słabszym elementem i po prostu fizycznie nie wytrzymuję - przyznaje Agnieszka Amaro.

Odbijają to sobie w niedzielę, kiedy restauracja jest zamknięta.

Niedziela jest wielkim leniuchowaniem. Wszyscy późno wstajemy, czasami potrafimy długo paradować w szlafrokach. I nic nie robić. Modest ogląda tenis, bo uwielbia. Takie odmóżdżenie po całym tygodniu.

Potrafią też pojechać do Dubaju i siedzieć cały tydzień na plaży. Żeby naładować baterie.

WBF

Jednak praca na wysokich obrotach ma swoją cenę. W pewnych momentach organizm daje o sobie znać. Tak było i u niej. Postanowiła spędzać więcej czasu z dziećmi, bo jak nie teraz, to kiedy? Mają troje dzieci. Karolina ma już 18 lat, Zuzia 16, a Nicolas 4,5 roku. Kiedy zaczynali prowadzić Atelier syn był jeszcze bardzo mały, a cały dom był na głowie dziewczyn. Zdarzało się, że na zebranie gimnazjalne do szkoły Zuzi szła Karolina. Uwielbiają spędzać czas całą rodziną.

Jesteśmy rodziną żarłoków. Po dwóch dniach lodówka jest pusta. Otwieram drzwi i mówię: Matko Boska, znowu muszę zrobić zakupy. Kochamy jeść. Przychodzi siódma wieczorem i wszyscy patrzą na Zuzkę, bo ona piecze ciasta. Pada hasło: Zuźka, idź do sklepu. Ona się ubiera i idzie, bo chce upiec dla nas ciasto. Mniej je te ciasta, ale piecze dla nas, to jest w niej fantastyczne. Zjadamy od razu całą blachę.

Agnieszka Amaro ma nerwy ze stali, ale wszystkiego człowiek nie jest w stanie wytrzymać. Historia z nazwiskiem jest tego dobrym przykładem.

Było nam przykro, choć na początku pojawiła się złość. W pierwszym momencie człowiek chce to prostować. Że dowód mam im wysłać czy akt urodzenia? Takie mieliśmy myśli. Potem nadchodzi rezygnacja, mówi się, że trudno. Złość wraca, gdy to jest powielane... Ale myślę sobie, że o wszystkich piszą jakieś głupoty. I ja bym miała mieć z tego powodu niestrawność?! Trudno. O ile to nie dotyka moich dzieci, to ja dam sobie z tym radę. Trzeba mieć pancerz. A najlepiej w ogóle tego nie czytać, i tak się właśnie staramy robić.
WBF WBF

Teo

Więcej o: