Uczestnicy zmierzyli się w aż trzech konkurencjach, a zwycięzca każdej z nich automatycznie trafiał do finału. W pierwszej panowie starli się z podrobami. Utrudnieniem miał byc zakaz korzystania z nowoczesnych urządzeń. Zostały im tylko "klasyczne" garnki i patelnie. Najważniejszym składnikiem miał być... szpik. Kolejny był niespodzianką. Po kolei wybierali przeciwnikom drugi składnik. Pomocą służył im zwycięzca drugiej edycji, Sebastian Olma. Jego wskazówki były bardzo pomocne. Mniej pomocni byli wobec siebie uczestnicy.
To działa? - pytał skonfundowany Jabłoński po kilku próbach "odpalenia" piekarnika.
Szkolenie mieliśmy, jak ciebie nie było - śmiał się z niego Wałęsa.
Mimo przeszkód wszyscy ukończyli swoje dania. Najlepszy okazał się talerz Marcina Przybysza, który "chciał na nim oddać smaki swojego dzieciństwa". Podał wątróbkę z jarmużem, smażoną kanią i sosem ze szpiku.
Być pierwszym finalistą "Top Chefa"? To daje dużego kopa. W finale odpalę petardę - obiecał.Screen Polsat
W drugiej konkurencji pojawił się Martin Gimenez Castro. Tu nagrodą był nie tylko finał, ale również staż w 3-gwiazdkowej restauracji Osteria Francescana we włoskiej Modenie. Było więc o co walczyć. Włoska kuchnia i pięknie ozdobiony talerz - to było w tym zadaniu najważniejsze. To, w jaki sposób podane są dania, jest wyjątkowe ważne dla ich być może przyszłego szefa, właściciela restauracji, Massimo Bottury. Jurorzy zwrócili więc na to szczególną uwagę. Każdy z uczestników bazował na typowym dla Włoch produkcie - szynce parmeńskiej, parmezanie lub occie balsamicznym.
Fot. Grzegorz PytkaZ rywalizacji jako pierwszy odpadł Marcin Czubak - jego danie nie powaliło przez co znalazł się w dogrywce. Marcin Jabłoński i Paweł Wałęsa znów konkurowali, już nie tylko o fianł, ale też o staż, o którym obaj marzyli. Dwaj najwięksi wrogowie nie kryli emocji. Pot spływał (dosłownie!) po ich czołach, gdy ogłoszono zwycięzcę. Do Włoch (i finału) wybierze się Paweł.
Marcin nie wygrałeś stażu, ja też, ale do wygrania jest jeszcze program, więc się nie poddawaj - pocieszał uczestnika Martin Gimenez Castro.
Trzecia konkurencja - dogrywka. W czarnej skrzynce czekało na nich - masło. Każdy od razu miał wizję dania. Kompletnie się od siebie różniły. Marcin Jabłoński postawił na homara. Marcin Czubak zdecydował się na deser - lody z biszkoptem.To one podbiły serca jurorów i zapewniły mu finał.
Rozje*ałem w kosmos cały system - cieszył się kucharz.
Aż przysiadłem z niedowierzania, że to nie ja. Nie mogę uwierzyć, że mój przepyszny homar przegrał z biszkoptem. Jestem rozczarowany. Czwarte miejsce jest zawsze najgorsze - tuż przed podium. Jako jedyny w historii programu "Top Chef" odchodzę z programu drugi raz - powiedział żegnając się z show.
Odchodził jednak, jak powiedziała Ewa Wachowicz, na tarczy. Jurorzy żegnali go oklaskami. Za tydzień czekają nas jeszcze większe emocje - finałowy odcinek na żywo!
Screen Polsataga