"Myślenie się zmienia i inaczej dzień wygląda, bo tam jest ktoś, komu się podobam i może coś z tego być" - te słowa 33-letniego Grzegorza, właściciela 120-hektarowego gospodarstwa, idealnie podsumowują nadzieje piątki uczestników programu "Rolnik szuka żony". W pierwszym odcinku panowie zapoznali się z listami kobiet, które chciałyby spróbować dzielić z nimi życie.
Ściśle rzecz biorąc, był to drugi odcinek. Przed wakacjami TVP1 wyemitowało odcinek specjalny z ośmioma rolnikami - kandydatami do programu. Piątka, która dostała najwięcej listów, zakwalifikowała się do udziału w dalszych odcinkach. Prowadząca program Marta Manowska odwiedziła każdego z nich "na gospodarce" i przywiozła im listy od zainteresowanych nimi kobiet.
<< TAK WYGLĄDALI W PIERWSZYM ODCINKU >>
Zbigniew (37 lat), Stanisław (58 lat), Paweł (27 lat), Grzegorz (33 lat) i Adam (41 lat) spróbują znaleźć wśród nich kobiety na całe życie. Ich marzenia o szczęściu są uniwersalne, ale jednocześnie pozbawione szaleństw. Każdy z nich zdążył sobie ustabilizować życie. W wielu jego dziedzinach może się pochwalić sukcesami: jeden jest sołtysem, drugi ma imponujące gospodarstwo, trzeci na boku muzykuje... Fundamentalny brak dotyczy jednej sfery ich życia: miłości. Liczą, że program to zmieni.
Każdy z nich w towarzystwie Marty Manowskiej, a bywało, że i swojej mamy, odczytywał listy od zauroczonych nim kobiet i decydował: "tak", "nie", "zastanowię się".
Screen z TVP1/AdamCoś Wam to przypomina? Tak, " Kto poślubi mojego syna ", nową propozycję stacji TVN. Tytuł mówi wszystko: syn, wspierany przez mamę, szuka żony. Wszystko też jednak dzieli oba programy. Tam wysportowani, przystojni młodzieńcy w asyście mam przeprowadzają swoisty casting wśród wystrojonych w eleganckie, a niekiedy seksowne kreacje kandydatek na żony. Padają pytania: Całujesz się na pierwszej randce? Piersi masz zrobione? - Internauci w komentarzach już zdążyli zmiażdżyć program , zestawiali go, być może niesprawiedliwie, z "Warsaw Shore".
Tutaj kamera obejmuje uczestników na ich własnym terenie: na traktorze, w stodole, w ogrodzie. Zamiast eleganckich koszul i marynarek, wełniane swetry, koszule w kratę i kombinezony robocze. Na coś bardziej wyjściowego przyjdzie czas później, kiedy rolnicy udadzą się na pierwsze randki. Teraz są po prostu sobą i u siebie. Paweł akurat remontuje dom. Adam pracuje w polu.
Musi mnie czymś zaintrygować. Wyglądem, zachowaniem, spojrzeniem... - zdradza swoje marzenia Paweł.Screen z TVP1/Paweł
Nie jest łatwo dla programu o miłości znaleźć formułę, której by jeszcze nie było. Zgoda, "Rolnik szuka żony" to kalka formatu, który sprawdził się z sukcesem w ponad 30 krajach. W Polsce jednak czegoś takiego jeszcze nie było.
Ten program to opowieść o poszukiwaniu prawdziwej miłości - antidotum na licznie "miejskie" reality show. Przy okazji mamy też nadzieję obalić kilka stereotypów na temat polskiej wsi i polskiego rolnika - mówił jeden z reżyserów programu Konrad Smuga.
Rzeczywiście, jest to bardziej "reality", niż "show", bohaterowie nie wdzięczą się do kamery, nie udają i nie popisują w nadziei na tanią, bo krótkotrwałą popularność. Są sobą. Nie przyszli do programu kreować swój wizerunek, wręcz przeciwnie - to kamera przyszła do nich i pokazuje ich świat. Jest to w jakimś sensie gwarancja autentyczności.
Jeżeli wrzucimy do jednego worka wszystkie "talent shows" i "reality shows", ten program będzie miał tempo najwolniejsze ze wszystkich. Właściwie kameralne. Klimatem bliżej mu do reportażu albo dokumentu filmowego. Są pokazane uczucia. Kamera jest tak blisko bohaterów, jak to tylko możliwe. Czasami może nawet za blisko. Widzimy uzębienie bohaterów. Ich paznokcie, spracowane dłonie. Zero kreacji. Dzięki temu jesteśmy tam z nimi, zaczynamy przejmować ich emocje. Chwilami zapominamy wręcz, że to, mimo wszystko, program służący rozrywce. Jednak to właśnie ta sugestywność jest być może jego największym atutem. Może być przebój.
Screen z TVP1alex