Zygmunt Chajzer w rozmowie z tygodnikiem "Rewia" wyznał, że zmagał się się z nowotworem. Przed wizytą w szpitalu okazało się, że ma koronawirusa. Musiał przejść kwarantannę i dopiero po jej zakończeniu mógł kontynuować leczenie. Pod koniec listopada zeszłego roku przeszedł operację.
Zygmunt Chajzer wyjawił, że za namową syna - Filipa Chajzera udał się na badania, mimo że z pozoru nic mu nie dolegało.
Okazało się, że w środku mojej nerki jest guz. Na szczęście wykryty we wczesnym stadium - powiedział.
Przed operacją dowiedział się, że bezobjawowo choruje też na koronawirusa, tak więc zabieg trzeba było przesunąć. Prezenter telewizyjny okres kwarantanny spędził na rekreacyjnej działce i dopiero potem mógł udać się do szpitala.
Na początku planowano laparoskopię, ale ostatecznie lekarze zdecydowali się na normalną operację, w pełnej narkozie. Wszystko odbyło się szybko i sprawnie, a po trzech dniach byłem już w domu - dodaje.
Chajzer wspomina, że z powodu zakazu odwiedzin w szpitalu jego pobyt był bardzo samotny. Po powrocie do domu ma jednak przy sobie rodzinę. Wsparcie daje mu żona Dorota oraz dzieci: Filip i Weronika. Otuchy dodaje mu również rodzina, której kilka lat temu zaoferował wsparcie. Chodzi tutaj o czwórkę dzieci, których rodzice zginęli na przejeździe kolejowym i ich babcię. Prezenter przy wsparciu urzędników wywalczył dla nich większe mieszkanie. Zygmunt Chajzer zaapelował do czytelników, by mimo ograniczeń związanych z pandemią badali się i sprawdzali swój stan zdrowia.
Rozumiem strach przed COVID-19, ale skutki tego mogą być poważne. Ja na szczęście posłuchałem syna i za pół roku stawiam się na badania kontrolne - dodał.
Życzymy dużo zdrowia!