Krystyna Janda z pewnością nie narzeka na nudę. Aktorka wciąż pozostaje aktywna zawodowo. Występuje na scenie, reżyseruje spektakle, angażuje się w działalność artystyczną swoich teatrów oraz bierze udział w licznych projektach społecznych. 10 sierpnia pojawiła się na kanapie "Dzień dobry TVN", gdzie opowiedziała nieco więcej o tym, jak wygląda sezon letni w teatrach. W pewnym momencie zaczęła mówić o swoich starszych kolegach z branży. Padło określenie, za które wielu z nich mogłoby się obrazić.
W rozmowie z Sandrą Hajduk i Maciejem Dowborem Janda zdradziła, że jej zespół przeniósł się z Placu Konstytucji i zaczął grać otwarte spektakle uliczne. - Moim konikiem jest to, żeby stworzyć tam spektakle dla dzieci. (...) Przychodzą tłumy i są tacy ludzie, którzy są ze swoimi krzesełkami codziennie i wiernie kibicują aktorom, przyjaźnią się z nimi. Każdego dnia mamy po 400 osób - opowiadała. Aktorka przyznała, że w tym roku sezon letni charakteryzuje się tym, że większość spektakli opowiada o osobach starszych. -Muszę powiedzieć, że mamy taki sezon - ten, który się zaczyna, o starych ludziach - sami starzy aktorzy - wypaliła, po czym od razu postanowiła złagodzić nieco tę wypowiedź. - To znaczy... starsi - przepraszam kolegów serdecznie. Sama mam prawie 74 lata, ale opowieści będą o tym, że mają prawo do życia, prawo do miłości, prawo do szczęścia, prawo do codzienności. Za chwilę będzie "Żar" - Janek Englert, Daniel Olbrychski, Maja Komorowska, za chwilę komedia o eutanazji - niemiecki tekst. Chwilę później ja robię "Klub kawalerów" - opowiadała.
Aktorka nie ukrywa, że problem samotnych, starszych osób w Polsce to coś, co cały czas zaprząta jej głowę. Często myśli o seniorach, którzy nie odnajdują się w dzisiejszej rzeczywistości. - Ja sama nie umiem zapłacić dobrze za gaz i światło. Gubię się w tym i zastanawiam się za każdym razem, jak siadam do komputera, by zapłacić rachunku, jak sobie radzą ludzie, którzy nie mają z komputerem na co dzień do czynienia - mówiła.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!