Uciekła z planu filmu Wajdy. Potem przylgnęła do niej łatka "królowej rozbieranych scen"

Marzena Trybała swoje wdzięki pokazała w aż 25 filmach, przez co zyskała przydomek królowej odważnych scen. Ale choć reżyserzy bardzo chętnie rozbierali ją w swych produkcjach, ona początkowo miała opory, przez co straciła rolę u mistrza kina.
Marzena Trybała
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

W latach 80. rozpalała męską wyobraźnię - jej specjalnością były role silnych, ale też obdarzonych niezwykłym urokiem oraz siłą uwodzenia kobiet. Na planie często zrzucała ubranie, ale przekonywała, że uważa się bardziej za aktorkę dramatyczną niż królową odważnych scen. Niewiele zresztą brakowało, aby przez opory przed pokazywaniem swych wdzięków Marzena Trybała zaprzepaściła swą karierę. Bo kiedy, jeszcze będąc na studiach, dostała szansę zagrania u Andrzeja Wajdy, uciekła z planu filmowego w strachu przed rozbieraną sceną. Z czasem opory minęły. Jednak w życiu prywatnym Marzena Trybała była zupełnie inna. Po tym, jak jej pierwsze małżeństwo zniszczyła odległość, dla drugiego męża pragnęła stać się perfekcyjną panią domu. Ten związek zakończyła dopiero tragedia.

Zobacz wideo Marieta Żukowska dostała drugie życie. "Prawie umarłam na planie. Byłam maszyną"

Zgroza i rozpusta

Marzena Trybała przyszła na świat 16 listopada 1950 roku w Krakowie. Wychowała się w tradycyjnym domu, a że nie miała rodzeństwa, cała uwaga rodziców skupiała się na niej. - Jestem jedynaczką i pewnie z tego powodu rodzice chuchali na mnie i dmuchali. Pamiętam, jak kiedyś przyszła do mnie koleżanka. Moja mama, wychodząc z domu, zwróciła się do niej i... poprosiła, by pokroiła chleb na kanapki. Dlaczego ona nie ja? Bo ja mogłabym się skaleczyć. Ale to nie przeszkadzało rodzicom trzymać mnie krótko. Bo chcieli nauczyć mnie, że nie jestem pępkiem świata. I nauczyli - opowiadała aktorka "Super Expressowi". Bliscy Marzeny mieli jednak duże opory, gdy dowiedzieli się, że ich córka zamierza przystąpić do egzaminów na PWST. Obawiali się bowiem, że szkoła teatralna to nic dobrego, a na ich córkę czeka tam jedynie "zgroza i rozpusta". Jak miało się okazać, istotnie na drodze zawodowej ich córki pojawiły się sceny, które tradycyjną, mieszczańską rodzinę mogły przyprawić o zgrozę.

Będąc jeszcze na pierwszym roku studiów, Marzena Trybała została zaangażowana przez Andrzeja Wajdę do roli Niny w filmie "Krajobraz po bitwie". Ostatecznie jednak w Ninę wcieliła się Stanisława Celińska, co zagwarantowało jej przepustkę do kariery. Dlaczego Marzena Trybała zaprzepaściła swą szansę? Najwyraźniej w młodej aktorce odezwało się wyniesione z domu rodzinnego wychowanie, a atmosfera na planie pozostawiała wiele do życzenia. - Po pierwszym dniu zdjęciowym byłam świadkiem niewybrednych komentarzy kogoś z ekipy technicznej, że 'gołe d**y latają po planie - wspominała w rozmowie z "Życiem na gorąco". Kiedy więc okazało się, że ma wystąpić w jednej ze scen nago, zrezygnowała. - Wiedziałam, że w scenariuszu jest scena, gdzie zmarła Nina leży, a Tadeusz rozpacza przy jej nagim ciele. Kiedy znalazłam się na planie w tłumie ludzi, którzy w niewybredny sposób komentowali przebieg zdjęć, uświadomiłam sobie, że nie dam rady... Byłam za młoda i zbyt głupia, by pójść do reżysera i powiedzieć: "Proszę mi pomóc przebrnąć przez tę scenę, bo w tej chwili mam ochotę zabrać się i uciec". Nastąpiła przerwa w zdjęciach. Pan Andrzej zastanawiał się, co robić, a ja nie zdawałam sobie sprawy, że mógł to być mój pierwszy i ostatni kontakt z planem filmowym - wspominała po latach aktorka.

Królowa rozbieranych scen

W 1978 roku Marzena Trybała wystąpiła w swojej pierwszej głównej roli. W dramacie psychologiczno-sensacyjnym Sylwestra Chęcińskiego "Roman i Magda" aktorka pojawiła się w kilku odważnych scenach. Tym razem jednak była już starsza i bardziej doświadczona, mogła też liczyć na wsparcie partnerującego jej w filmie Andrzeja Seweryna. - Andrzej bardzo mi pomógł. Powiedział, że musimy się tak skoncentrować, by dobrze zagrać intymne sceny już za pierwszym razem, bez dubla - mówiła Marzena Trybała w rozmowie z magazynem "Retro". W późniejszych latach aktorka zagrała w filmie "Przypadek" Krzysztofa Kieślowskiego u boku Bogusława Lindy. - Był rok 1981, dookoła strajki, niespokojna atmosfera. Czuliśmy, że robimy ważny film - wspominała Marzena Trybała.

W latach 80. i 90. Marzena Trybała zagrała w wielu głośnych, polskich filmach, takich jak "Widziało", "Pismak", "Miłość z listy przebojów", "C.K. Dezerterzy", "Komediantka", "Spowiedź dziecięcia wieku", "Oszołomienie", "Powrót wilczycy" czy "Korczak". W wielu z nich eksponowała swe wdzięki, przez co przylgnęła do niej łatka królowej rozbieranych scen. Naliczono, że rozebrała się w aż 25 produkcjach. Mogło ich być jeszcze więcej, ale kilka razy zdecydowała się na zastępstwo dublerki. Po latach wyznała też, że udział w takich scenach często był niezbyt przyjemny. - Za każdym razem byłam zapewniana przez reżyserów, że zagwarantują mi pełną intymność. W praktyce oznaczało to, że na planie było wtedy pięć niezbędnych osób, zamiast 15. Natomiast największy problem polegał na tym, że nikt tych scen erotycznych nie układał. Nie miały one żadnej choreografii. Liczyło się na prywatną inwencję aktorów - mówiła aktorka Plejadzie. - Nagość nie jest ekscytująca, napięcie erotyczne buduje się w inny sposób, spojrzeniami, gestami. Buntowałam się przeciw bezsensownemu rozbieraniu, ale scen erotycznych w naszym kinie było sporo - dodawała w wywiadzie dla "Życia na gorąco". 

Miłość i śmierć

Choć na ekranie uwodziła, w życiu prywatnym Marzena Trybała była stała w uczuciach. Co prawda jej pierwsze małżeństwo nie przetrwało próby czasu - zniszczyła je odległość. Związek z Władysławem Romanem Dąbrowskim (starszym od aktorki o 10 lat wykładowcą i instruktorem żeglarstwa) zaczął się dzięki wspólnym marzeniom o żeglowaniu, podczas obozu w Giżycku. - Żeglarz, typ Belmonda. Na początku wziął mnie na żaglówkę, raz, drugi, potem zaczął mnie uczyć, skutecznie, bo połknęłam bakcyla - wspominała aktorka. Po pewnym czasie para zdecydowała się na ślub. Problem polegał jednak na tym, że Dąbrowski pracował w Krakowie, a Marzena Trybała występowała wówczas w teatrze w Poznaniu. "Zaczęła się seria dojazdów, ekspres wlókł się sześć i pół godziny. Jeden dziennie. Wyjeżdżał z Krakowa o szóstej rano, po 12 dojeżdżał do Poznania. W efekcie widywaliśmy się raz w miesiącu" - wyjaśniła aktorka na kartach książki Krzysztofa Tomasika. Związek na odległość nie wypalił i zakończył się rozwodem.

Choć Marzena Trybała określiła rozwód mianem porażki, los miał dla niej w zanadrzu coś pięknego. Bo po rozstaniu postawił na jej drodze o 11 lat starszego kolegę z teatru - Jana Grebera. Para przez wiele lat uchodziła za małżeństwo idealne. Wspólnie żeglowali, a mąż kochał Marzenę tak bardzo, że dla niej zrezygnował z własnej kariery. W zamian ona starała się dla niego stworzyć idealny dom. - Zdecydował: "Stawiamy na ciebie". I zajął się zawodem pokrewnym - został menadżerem kultury. Gdybyśmy oboje nadal robili to samo, już dawno nie bylibyśmy razem - tłumaczyła aktorka w rozmowie z "Angorą". Para spędziła ze sobą niemal 43 lata. Niestety, tuż przed rocznicą ślubu, Jan Greber zmarł. Jego odejście było dla aktorki ogromnym ciosem. W poruszającym wpisie na Facebooku scenarzysta Krzysztof Deszczyński ujawnił, że Jan Gerber był dla swojej żony opoką. "16 sierpnia 2023 roku odszedł w niedostępne przestrzenie dla żywych. Marzena straciła mur, betonowy mur, o który zawsze mogła się oprzeć, na niego wypłakać. Jednak zdarza się, że mury, nawet betonowe, ale utkane z człowieczej troski i zaufania któregoś dnia kruszeją i nie dają rady ogarnąć swoją ukochaną przestrzeń. Odchodzą. Marzena. Tulę". 

Więcej o: