Dorota Rabczewska opublikowała na Instagramie nagranie, na którym widać, jak wraz z Marią Sadowską próbuje dostać się do montażowni, by dokonać ostatecznego, przedpremierowego skrócenia "Dziewczyn z Dubaju". Panie nie zostały wpuszczone do środka, choć jak twierdzi Doda, były umówione. Piosenkarka zasugerowała, że pracownicy zamknęli przed nimi drzwi na prośbę Emila Stępnia. Oświadczyła, że nie weźmie odpowiedzialności za film, który niedługo pojawi się w kinach.
Poprosiliśmy producenta "Dziewczyn z Dubaju" o komentarz. Emil Stępień ostro zareagował na zarzuty byłej partnerki. Radził Marii Sadowskiej, by zajęła się mniej ambitną działalnością zawodową, a Dodzie, by wyraziła wdzięczność za to, że dzięki jego promocji wciąż cieszy się popularnością. Całą wypowiedź przeczytacie TUTAJ. Rabczewska nie pozostawiła tych słów bez komentarza. Wysłała nam dokumenty i grzmi: Oszukał mnie!
Emil Stępień w rozmowie z naszą dziennikarką podważył wiarygodność Dody. Zasugerował, że spotkanie w montażowni wcale nie było umówione. Poprosił nas, abyśmy zapytali u źródła, dlaczego Rabczewska nie przekazała oficjalnej prośby o udostępnienie jej filmu do montażu, tylko chciała to zrobić za jego plecami.
Proszę ją spytać, czemu nie przekazała swojej prośby do [nazwa grupy postproducenckiej], aby cytuję: "tylko nic nie mówić Emilowi". Dlaczego za moimi, czyli producenta, plecami, moi pracownicy chcieli ingerować w mój film.
Słowo "mój" wyróżnił wielkimi literami. Zadaliśmy więc to pytanie Dodzie. Rabczewska nie kryła zdziwienia:
"Mój film"? Wszystko jasne! Oszukał mnie i wykorzystał!
W wiadomości przesłała nam również dokument potwierdzający, że jest pełnoprawnym członkiem zarządu i producentem "Dziewczyn z Dubaju", a w diagramie organizacyjnym wskazano, że zarówno ona, jak i Emil Stępień mają równe udziały (50 procent).
Dorota zaznaczyła również, że spotkanie w montażowni wbrew sugestiom Emila Stępnia było umówione. Udowodniła to screenem prywatnej rozmowy.
Rzeczywiście wynika z niego, że Dorota Rabczewska uzgadniała wcześniej termin spotkania w montażowni. Zastanowił nas jednak fakt, że w korespondencji jest mowa o sobocie, natomiast piosenkarka pojawiła się pod siedzibą posprodukcji w poniedziałek. Poprosiliśmy o wyjaśnienie tych nieścisłości i dowiedzieliśmy się, że piosenkarka w weekend chciała dyskretnie rozwiązać sprawę, jednak jej się to nie udało.
Musiałam to nagłośnić dla dobra inwestorów i prokuratury, która prowadzi śledztwo przeciw Emilowi - podsumowała Doda w rozmowie z Plotkiem.