W poniedziałek rano Doda w towarzystwie Marii Sadowskiej relacjonowała zajście spod montażowni. Rabczewska w emocjonalny sposób przekazała, że pracownicy, z którymi od roku uzgadniała kwestie dotyczące końcowej wersji filmu, nie otworzyli jej drzwi. Stwierdziła również, że zrobili to ze względu na prośbę jej byłego partnera, Emila Stępnia. Doda i Sadowska poinformowały, że film jest za długi i wymaga skrócenia. Tego jednak ma zabraniać im producent filmu. Każdy spór ma dwie strony, dlatego skontaktowaliśmy się ze Stępniem z prośbą o komentarz do całej sytuacji. Nie szczędził gorzkich słów.
Były partner Rabczewskiej w oświadczeniu przesłanym do Plotka stwierdził, że to on nadał wokalistce stanowisko producentki kreatywnej. Podobno zrobił to tylko z jednego powodu.
Te wszystkie piękne tytuły, którymi pani jak ornament oznaczyła panią Dorotę w swoim pytaniu są wyłącznie nadane przeze mnie dla budowy jej CV.
Emil poinformował nas, że film jest już skończony. W swojej wypowiedzi dodał, że Sadowska powinna zająć się "mniej wymagającymi filmami", a Rabczewska być wdzięczna, że dzięki niemu media cały czas o niej piszą.
Film jest już ukończony i zabezpieczony do dystrybucji w Polsce i poza jej granicami. Panie mogą bawić się w film, ale nie za pieniądze moje, jak i moich inwestorów. Maria Sadowska powinna skupić się na mniej wymagających filmach, a pani Rabczewska być wdzięczna, że na moich produkcjach przedłuża swoje medialne życie. Film jest produktem biznesowym. Jak panie chcą się bawić, niech idą do Smyka - podsumował.
Przypomnijmy, że Doda i Stępień są w trakcie rozwodu, jednak producent filmowy nie stawił się na ostatniej rozprawie.