Na pewno choć raz w życiu przemknęła wam przez głowę myśl, jakby to było urodzić się w obrzydliwie bogatej rodzinie, na dodatek gwiazdorskiej. Co to paparazzi wiszą na drzewach za oknem, a mama z tatą pięknie ubrani paradują na różne rozdania Oscarów. Albo jeszcze poziom lepiej - mama z tatą są uznawani za najpiękniejszych ludzi na świecie. Urodzić się dzieckiem Brada Pitta i Angeliny Jolie Albo choć trafić do tej rodziny przez międzykontynentalną adopcję. Pięknie i pluszowo? Na pewno INACZEJ.
Poza oczywistymi minusami takiego dzieciństwa - jak właśnie ci wyskakujący niemalże z lodówki, żądni sensacji paparazzi czy ludzie gapiący się na ciebie bez cienia żenady, gdy właśnie idziesz sobie z mamą do sklepu - jest też ciekawie. A na pewno ciekawie jest w rodzinie Jolie-Pitt, która do typowych nie należy.
Wśród szóstki wychowanków Angeliny i Brada troje to ich biologiczne dzieci (Shiloh oraz bliźnięta Vivianne i Knox), a troje to wynik adopcji w różnych miejscach na świecie: Maddox (Kambożdża), Pax (Wietnam) i Zahara (Etiopia). Para planuje adopcję kolejnego dziecka, prawdopodobnie sieroty z Syrii. Już sam fakt, że dzieci pochodzą z różnych stron świata sprawia, że rozmowy o otwartości na inne kultury, poznawanie nowych miejsc i częste podróże (wynikające z charakteru pracy obojga rodziców), to w tej rodzinie normalność. Ponoć jedną z ulubionych zabaw dzieciaków jest pakowanie się. Gdy pojawia się hasło, że czas szykować się do kolejnej podróży - dzieci świetnie się bawią, szykując swoje rzeczy potrzebne na czas wyprawy czy ulubione zabawki.
A skoro mowa o zabawkach - model wychowywania dzieci przez Jolie i Pitta jest stanowczo inny niż chociażby dziecka (a już w zasadzie dzieci ! ) Kim Kardashian. Nie ma gór drogich zabawek i jeszcze droższych ciuchów. Jest normalność, za to ze sporą dozą szacunku i wrażliwości na drugą osobę.
Wracając więc do tematu przewodniego święta mikołajkowego - dzieci Angeliny i Brada są uczone, by robić prezenty dla siebie nawzajem. Robić samemu, przygotowywać coś, co sprawi drugiej osobie przyjemność. Bo chodzi przede wszystkich o czas poświęcony na pomyślenie i skonstruowanie czegoś, co zrobi komuś innemu frajdę. Przyznajcie sami, że to fajny model wychowania: nie tylko uczy dzieci kreatywności, ale także przyjemności z obdarowywania innych swoim czasem. A to Brad i Angelina stawiają na pierwszym miejscu, zwłaszcza, że z racji ciągłych zobowiązań zawodowych musieli się nauczyć celebrowania rodzinnego życia na trochę innych zasadach niż typowa rodzina.
Czy brak im atrakcji, o których marzą dzieci na świecie - gadających lalek, samosterujących autek i innych cudów na kiju? Nie jest przecież tak, że nie mają zabawek wcale, nie mają jednak zbyt wygórowanych potrzeb. Ponoć niemal wcale nie oglądają telewizyjnych programów rysunkowych, nie są więc bombardowane reklamami tysiąca fantastycznych rzeczy, które każde dziecko MUSI mieć. Rodzice bardzo dbają, by dzieci nie były rozpuszczone. To niezwykłe podejście, trzeba przyznać, bo mogę sobie wyobrazić, że gdy masz miliony na koncie i kochasz swoje dzieci - to wynik tego równania jest prosty: chcesz im zapewnić bajeczne dzieciństwo, pełne tego wszystkiego, o czym dzieci marzą. Cóż, bardzo prawdopodobne, że Angelina i Brad nauczyli swoje dzieci już od maleńkości, że najfajniejsze jest to, że wszyscy mają siebie. I choć dzieci, z racji wieku, pewnie nie są świadome, że dzieciństwo, które przypadło im w udziale nie jest do końca normalne - mają poczucie, że wzrastają w całkiem fajnej brygadzie, otoczone troską i miłością.
Dowodem tego niech będzie chociażby suknia ślubna Angeliny, a konkretnie welon - ozdobiony rysunkami jej dzieci. Ktoś mógłby się oburzyć, że tak "zepsuła" drogą kreację ślubną od Donatelli Versace. A to jest piękny dowód na to, jak bardzo ta cała rodzina świetnie się ze sobą bawi. Nawet jeśli piękna mama występuje na ślubie w "pomazanej" kreacji.
HelloMimo iż z racji pokaźnych fortun mogliby po prostu zapełnić swoim dzieciom pokoje najfajniejszymi zabawkami świata - Jolie i Pitt stawiają na rozwój dzieci w bardzo przyziemny sposób. Dzieciaki mają na przykład zwierzątka, którymi od najmłodszych lat uczą się opiekować - myszoskoczki i rybki. To wszystko jednak jest nic, gdy przyjrzymy się temu, jak te dzieciaki się uczą Tak, tak. Poza przyjemnościami, jakimi niewątpliwie są podróże - dzieci przecież muszą też pobierać naukę - wszystkie są już w wieku szkolnym: najstarszy Maddox ma 14 lat, najmłodsze bliźniaki po 7. Jak to wygląda w tej nietypowej rodzinie?
Na pewno ważne są korzenie adoptowanych dzieci - rodzice kładą nacisk na to, by Maddoc, Pax i Zahara znali kultury, z których się wywodzą - muzykę, kuchnię i, oczywiście, historię miejsc swego urodzenia. Chłopcy kochają piłkę nożną - jak ich tata, który nawet kiedyś żartował, że chce mieć tylu synów, by stworzyć własną drużynę. Córeczki - Zahara i Shiloh - uczą się tańca w prestiżowej szkole tańca w Los Angeles (oczywiście, gdy akurat rodzina przebywa w tym rejonie). Nie zapominajmy, że mają przecież też dom we Francji. Nie dziw i więc, że dzieci uczą się francuskiego.
Trochę światła na specyfikę trybu życia tej rodziny rzuciła niedawno była niania, wypowiadając się dla mediów (swoją drogą ciekawe, jak to możliwe, że mogła to zrobić - wszak Angelina i Brad BARDZO sobie cenią prywatność). Opowiedziała trochę o tym, jak wygląda codzienność w domu państwa Jolie-Pitt. Ponoć prawdą jest to, co Angelina podkreśla w wywiadach: najważniejsza jest wolność i możliwość własnej ekspresji. Dzieciaki mogą (w rozsądnych granicach) robić, co chcą i czym się naprawdę interesują. Jeśli coś ich kompletnie nie interesuje, nikt ich nie zmusza, by siedziały i się wkuwały, a potem pisały z tego kartkówki. Dzieci są ciekawe świata i mają dość nieograniczone możliwości, by ten świat poznawać.
Gdy się zastanowimy przez chwilę, po co nam było wkuwanie na pamięć cyklu rozwoju pantofelka czy tablicy Mendelejewa - cóż Można przyznać rację takim metodom. Niewątpliwie to szczęśliwe dzieci. Choć pewnie mają czasem dość tego, że nie mogą pobiegać po parku bez wycelowanych w siebie luf aparatów fotograficznych.
Gosia Tchorzewska