Postawę Daniela Olbrychskiego po bądź co bądź nagannym incydencie , można uznać za wzorową. Nie wyparł się jazdy "na dwóch gazach", ale też najpierw za pośrednictwem swojej żony i menedżerki, Krystyny Demskiej-Olbrychskiej, przyznał się i wyraził skruchę, a potem zrobił to osobiście. W rozmowie z RMF24.pl powiedział:
W obecnych limitach rzeczywiście przekroczyłem dozwoloną dawkę w wydychanym powietrzu. Myślałem, że jadąc o dwa kilometry do stajni sobie pojeżdżę konno i już będę całkowicie czysty i zdrowy.
Aktor, który poprzedniego dnia pił do kolacji alkohol, postanowił pojechać do pobliskiej stadniny.
Okazuje się, że nie miałem racji i rzeczywiście, jeżeli się wypiło o dwa kieliszki wina za dużo poprzedniego dnia, to nie należy ruszać samochodu, tylko iść do stajni piechotą.
W mocnych słowach wyraził też skruchę.
Ja się biję w piersi i przestrzegam wszystkich przed podobną decyzją, że jeśli się rano czuje, że jest wszystko w porządku, tym niemniej nie należy ruszać samochodu w wieku lat 70. Zapamiętam tę naukę na całe życie. Myślałem, że po przespaniu kilku godzin mogę pojechać do stajni. Okazuje się - nie wolno, absolutnie nie wolno. Jeśli się piło wieczorem, nie wolno rano wsiadać do samochodu. Absolutnie popieram decyzję policji, która mnie za to ukarała.Kapif
alex