Marcin Gortat to najbardziej znany polski koszykarz. Jego zagraniczna kariera to prawdziwy american dream. Dwa lata temu podpisał kontrakt z Washington Wizards, a jego suma opiewała na 60 mln dolarów. Od tej pory mieszka w willi w Waszyngtonie, kolekcjonuje drogie, sportowe samochody. Tymczasem ze słów brata wynika, że nie wspiera finansowo swojej rodziny, a zapewnienia o trosce o ojca to rzekomo medialny chwyt.
Tata bardzo dużo mu pomagał na początku kariery. Gdy Marcin miał problemy, tata dał mu sporo pieniędzy. Nie wiem dokładnie, jakie to były kwoty, ale na pewno duże. Do dzisiaj Marcin mu ich nie zwrócił - mówi Robert Gortat w "Przeglądzie Sportowym". - Od pewnego czasu wcale nie rozmawiamy ze sobą. Marcin zmienił się, posiadł teraz inną wiedzę.
Koszykarz często opowiada o ojcu - sławnym pięściarzu. Wytatuował nawet jego podobiznę. Komentarz brata pozbawia jednak wszelkich złudzeń.
Według mnie zrobił to pod publikę. W Stanach lubią takie rzeczy. Nasz tata nawet w USA jest rozpoznawalny, bo za oceanem doceniają medalistów olimpijskich. Poza tym walczył z Leonem Spinksem, późniejszym mistrzem świata zawodowców. Marcin potrafi się medialnie sprzedać - zdradza w rozmowie.
Robert Gortat wspomina też, że Marcin obiecał ojcu nowy samochód, a słowa do tej pory nie dotrzymał. Choć zapewnia, że poświęca wiele czasu swojej rodzinie, z tatą spotyka się 2-3 razy w roku.
Co na to sam Janusz Gortat?
W przeszłości wspierałem go finansowo, ale nie były to jakieś ogromne kwoty. Marcin obiecał mi już wiele rzeczy, w tym również samochód, ale to było takie gadanie. Z drugiej strony wiadomo, że 20 tysięcy dolarów to dla niego żaden wydatek - opowiada sportowiec w "Przeglądzie Sportowym". - Co sądzę o tatuażu z moją podobizną? Może zrobił to trochę dla szpanu.
Dziennikarze "Przeglądu" skontaktowali się z Marcinem Gortatem. Odmówił komentarza.
jus
Pobierz nową aplikację Plotek.pl Buzz na telefony z Androidem