Tamara Arciuch i Bartek Kasprzykowski nareszcie poukładali sobie życie prywatne. Ich związek od początku wzbudzał wiele emocji, ponieważ zaczęli się spotykać, jeszcze zanim rozwiedli się z poprzednimi partnerami. Jak wspominają, medialna nagonka bardzo odbiła się na ich życiu prywatnym.
Jeszcze kilka lat temu Tamara Arciuch i Bartek Kasprzykowski byli w bardzo trudnej sytuacji osobistej. Kasprzykowski z żoną Agnieszką rozwiódł się w 2008 roku, a Arciuch z aktorem Bernardem Szycem dopiero w 2011 roku. O ile rozstanie gwiazdora przebiegło spokojnie, o tyle rozwód Arciuch i Szyca był bardzo burzliwy i szeroko komentowany w mediach. Oliwy do ognia dolało przyjście na świat w 1999 roku pierwszego dziecka aktorki, Krzysztofa - kolorowa prasa snuła domysły, czyim on jest synem - Szyca czy Kasprzykowskiego.
Denerwowaliśmy się tym strasznie. Teraz chcemy wykreślić tamten okres z pamięci. Nagonka medialna dotyka wiele znanych osób i nie ma co usprawiedliwiać martyrologii - powiedziała aktorka. - Owszem, skrzywdzono nas, ale...
...podnieśliśmy się - dodał Kasprzykowski.
W 2010 roku przyszedł na świat drugi syn aktorki, Michał, który obecnie jest przedszkolakiem. Jego starszy brat Krzysztof chodzi do szkoły i czasem potrzebuje pomocy w nauce. Kasprzykowski pomaga mu w matematyce, angielskim, chemii i biologii. Kiedy chłopiec ma problemy z językiem polskim, prosi o wsparcie babcię. Arciuch i Kasprzykowski utrzymują, że tworzą bardzo udany związek. Z perspektywy czasu wydaje im się, że zamieszanie sprzed kilku lat mogli obrócić na swoją korzyść, ale po prostu nie potrafili.
Jesteśmy razem, prowadzimy dom, w miłości wychowujemy dzieci. Ale gdybyśmy - kiedy nas gnębiono - mieli agencję PR, pewnie byłoby inaczej. Przecież gdy przeżywałam kłopoty osobiste, nie zastanawiałam się: Oho, teraz wali się mój wizerunek w prasie. Chciałam po prostu ogarnąć życie i marzyłam, żeby wszyscy dali mi spokój. Dziś widzę, jak niektórzy przekuwają kłopoty na tzw. dobry PR. Nie krytykuje ich, ale ja tego nie umiałam i już się raczej nie nauczę - powiedziała aktorka.
Obecnie grają w przedstawieniu "Kochanie na kredyt". To piąty z kolei projekt Tamary Arciuch i Bartka Kasprzykowskiego, przy którym pracują razem. Para opowiedziała o swoim związku w rozmowie z "Galą".
We dwójkę jest łatwiej. Nawet kiedy miałem wolne, a Tamara grała w sztuce "Antoine", jechałem za nią. Świetnie się czułem w roli jej asystenta. Jeżdżę do Sandomierza na plan "Ojca Mateusza", kiedy gra, bo lubię z nią pobyć. Nie ma w tym żadnych zagrożeń. Każde z nas ma też swoją przestrzeń - wytłumaczył gwiazdor w wywiadzie dla "Gali". - Kiedy dzieci są w szkole i przedszkolu, a Tamara na "pazurach", odpalam Xboxa i strzelam do potworów. Zmieniam się w troglodytę i całkowicie odmóżdżam.
Aktorka przyznała, że bycie w rozjazdach jest trudne do wytrzymania, ale bardzo zbliża ją i ukochanego.
Lepiej razem jeździć ze spektaklami po Polsce, mieszkać w hotelach i wracać nocą do domu. Razem jest raźniej, wspieramy się, wykorzystujemy ten czas na rozmowy o planach, nowych projektach, na które w domu nam go brakuje. Takich tras jest sporo, są męczące, ale nie nudzimy się ze sobą - zdradziła Arciuch. - Bartek musi znieść moje złe nastroje i zmęczenie. Mam chorobę lokomocyjną, podróże nie są moją mocną stroną. Czasem więc robię się marudna. Z taką kobietą ciężko wytrzymać
Obecnie aktorzy grają w przedstawieniu "Kochanie na kredyt". To piąty z kolei wspólny projekt Tamary Arciuch i Bartka Kasprzykowskiego.
We dwójkę jest łatwiej. Nawet kiedy miałem wolne, a Tamara grała w sztuce "Antoine", jechałem za nią. Świetnie się czułem w roli jej asystenta. Jeżdżę do Sandomierza na plan "Ojca Mateusza", kiedy gra, bo lubię z nią pobyć. Nie ma w tym żadnych zagrożeń. Każde z nas ma też swoją przestrzeń - wytłumaczył gwiazdor w wywiadzie dla "Gali". - Kiedy dzieci są w szkole i przedszkolu, a Tamara na "pazurach", odpalam Xboxa i strzelam do potworów. Zmieniam się w troglodytę i całkowicie odmóżdżam.
Aktorka przyznała, że bycie w rozjazdach jest trudne do wytrzymania, ale bardzo zbliża ją i ukochanego.
Lepiej razem jeździć ze spektaklami po Polsce, mieszkać w hotelach i wracać nocą do domu. Razem jest raźniej, wspieramy się, wykorzystujemy ten czas na rozmowy o planach, nowych projektach, na które w domu nam go brakuje. Takich tras jest sporo, są męczące, ale nie nudzimy się ze sobą - zdradziła Arciuch. - Bartek musi znieść moje złe nastroje i zmęczenie. Mam chorobę lokomocyjną, podróże nie są moją mocną stroną. Czasem więc robię się marudna. Z taką kobietą ciężko wytrzymać.
psz