22 lutego Andrzej Duda pojawił się w Waszyngtonie, by wziąć udział w konwencji amerykańskich konserwatystów CPAC. Podczas tego wydarzenia spotkał się z prezydentem USA - Donaldem Trupem. Uwagę zwracało to, w jaki sposób zachowywał się Andrzej Duda oraz szef jego gabinetu Marcin Mastalerek.
Andrzej Duda spotkał się z Donaldem Trumpem, by z nim porozmawiać. Spotkanie miało trwać godzinę, ale ponieważ prezydent USA mocno się spóźnił, rozmowa miała trwać rzekomo kilka minut. Po tym Trump przemówił na konwencji konserwatystów CPAC. Na początku przywitał przywódców innych państw, dziękując im za obecność (wymienił m.in. Eduardo Bolsonaro, a więc syna byłego prezydenta Brazylii, Roberta Fico - szefa słowackiego rządu, Javiera Milei- prezydenta Argentyny, a także brytyjskiego skrajnie prawicowego polityka Nigela Farage'a oraz Santiago Abascala, szefa hiszpańskiej partii VOX). Wspomniał również o głowie naszego państwa.
Jest z nami prezydent Duda z Polski. To fantastyczny człowiek, mój wielki przyjaciel. 84 procent Polaków w Stanach Zjednoczonych na mnie zagłosowało, więc coś ci chyba wychodzi. Dobrze sobie tam radzicie
- usłyszeli zebrani.
Wówczas Andrzej Duda wstał i pomachał zebranym. Na tym nie koniec. Duda oraz Mastalerek wstali i bili brawo również wtedy, gdy Trump opowiadał, że urzędnicy do spraw równości zostali zwolnieni. - Oficjalną polityką rządu USA jest to, że są tylko dwie płcie - kobiety i mężczyźni. To łatwe. Mężczyźni nie mogą brać udziału w sportach kobiecych. Zakazaliśmy również zastrzyków hormonalnych - mówił amerykański polityk do zebranych.
Maurycy Seweryn, autor książki "Mowa ciała mówcy", w rozmowie z Plotkiem ocenił mowę ciała Andrzeja Dudy, widoczną podczas spotkania polityka z Donaldem Trumpem. - Założenie było takie, że polski prezydent liczył na to, iż to będzie dłuższa rozmowa, w której będzie przekonywał amerykańskiego prezydenta do tego, aby zrobić więcej dla Ukrainy i być może jakieś dodatkowe jeszcze elementy, które były związane z jego przyszłą karierą - stwierdził jasno Maurycy Seweryn. - Niezależnie od tego polski prezydent dostał prztyczka w nos - samo to, że prezydent Trump się spóźnił, świadczy o tym, że to spotkanie było drugorzędne - podsumował ekspert. Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.