• Link został skopiowany

Pięcioletni syn Grzegorza Ciechowskiego o jego śmierci dowiedział się z radia. "Nie mogę tego zapomnieć"

22 grudnia mija 23. rocznica śmierci Grzegorza Ciechowskiego. Wybitny muzyk i autor tekstów doczekał się czwórki dzieci. Jego jedyny syn, Bruno, w rozmowie z Plotkiem opowiedział, jak zapamiętał ten dzień.
Grzegorz Ciechowski, Bruno Ciechowski
www.instagram.com/bruniacz Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Grzegorz Ciechowski (1957-2001) był jednym z najwybitniejszych i najbardziej wpływowych artystów polskiej muzyki rockowej lat 80. i 90. XX wieku. Jego twórczość obejmowała zarówno działalność w zespole Republika, jak i solowe projekty (Obywatel G.C., Grzegorz z Ciechowa), które odzwierciedlały jego eksperymentalne podejście do tworzenia, poszukiwanie nowych dźwięków i form wyrazu. Ciechowski pozostał im wierny do samego końca, o czym świadczy chociażby płyta "ojDADAna" (2001), na której połączono nowoczesne rytmy z polską muzyką ludową. Jako producent muzyczny stał także za karierami kilku gwiazd polskiej sceny - nagrał debiutanckie albumy Kasi Kowalskiej ("Gemini") i Justyny Steczkowskiej ("Dziewczyna Szamana"). Choć od śmierci Grzegorza Ciechowskiego mijają właśnie 23 lata, jego twórczość nadal rezonuje z odbiorcami, a w części z nich nieprzerwanie biją "czarno-białe" serca.

Grzegorz Ciechowski doczekał się czwórki dzieci: córki Weroniki ze związku z Małgorzatą Potocką, dwóch córek, Heleny i Józefiny, oraz syna Bruna ze związku z Anną Skrobiszewską. Choć w 2001 roku Bruno miał pięć lat, doskonale pamięta dzień, w którym jego ojciec odszedł. W rozmowie z Plotkiem jedyny syn Grzegorza Ciechowskiego powrócił do tego dnia, a także zdradził, jak zapamiętał ojca i jak ikona polskiego rocka spędzała święta.

Chwilę temu odbyłeś podróż po Wietnamie i zapewne twoją głowę jeszcze przez jakiś czas będzie zajmować ta podróż, a tu za pasem święta! Jesteś już w Polsce, czy będziesz zatem brać udział w wielkich przygotowaniach?

Święta to dla mnie wyjątkowy czas, który zawsze spędzam w domu rodzinnym w Toruniu (na co dzień Bruno mieszka w Warszawie - przyp. red). Zwykle kiedy przyjeżdżam tuż przed Wigilią, na stole w kuchni już czekają upieczone pierniczki, które razem z siostrami dekoruję. Mam z Wojtkiem, moim ojczymem, taką tradycję, że we dwójkę jedziemy po choinkę, później już w domu włączamy kolędy i całą rodziną ją ubieramy. Każdy ma swoją osobistą bombkę, która ma jakąś historię. Moja jest prezentem, który dostałem od przyjaciół rodziców w 2001 roku.

Czy twój tata, Grzegorz Ciechowski, lubił ten czas? Być może z opowiadań babci Helenki bądź mamy udało ci się dowiedzieć, czy miał jakieś rytuały związane z Bożym Narodzeniem? 

Tata uwielbiał święta, głównie dlatego, że był to dla niego czas spędzany z rodziną. Bardzo cenił sobie chwile spokoju w domu, bo na co dzień był wiecznie zajęty pracą. Zawsze kilka dni wcześniej przyjeżdżała jego mama, czyli babcia Helenka, która nie wpuszczała nikogo do kuchni. Przyrządzała zawsze te same potrawy, piekła ciasta, które tata pamiętał ze swojego dzieciństwa.

 

Mówisz, że babcia nie wpuszczała nikogo do kuchni... A może jednak tata miał jakieś popisowe danie?

Tata zajmował się raczej tworzeniem atmosfery, kupował z mamą prezenty, raz nawet przebrał się za Mikołaja! Po rozdaniu prezentów często bawił się z nami, zdarzało mu się jeszcze długo siedzieć nad instrukcją mojego nowego dźwigu, kiedy ja już smacznie spałem.

Święta to także czas, kiedy pamięć o Grzegorzu Ciechowskim jest jakby silniejsza niż w resztę dni roku. 22 grudnia mija już 23. rocznica śmierci twojego taty...

Grudzień to dla mnie szczególny miesiąc. Magia świąt miesza się ze smutnymi wydarzeniami sprzed lat. To rocznica śmierci taty i coroczne wydarzenia poświęcone jego pamięci. Jeśli tylko czas mi na to pozwala, staram się w nich uczestniczyć. Kiedy spotykamy się wszyscy razem, pielęgnujemy nasze relacje. W święta po kolacji wigilijnej przychodzi do nas prawdziwy św. Mikołaj, jest dużo śmiechu i radości. Następnego dnia zazwyczaj gramy w planszówki, wychodzimy na spacer i dużo rozmawiamy. Mama często wyciąga stare kasety video z czasów, kiedy byliśmy mali. Wraz ze wspomnieniami pojawia się refleksja, jak kruche jest życie i jak ważne są nasze relacje.

Miałeś pięć lat, gdy odszedł twój tata. Zastanawiam się, czy mimo to pamiętasz ten dzień.

Pamiętam ten dzień bardzo dokładnie. Mama rano zawiozła mnie i Helę do znajomych z przedszkola. Sama pojechała do szpitala do taty, chociaż wtedy tego nie wiedzieliśmy. Biegaliśmy po całym dużym domu i beztrosko bawiliśmy się w chowanego. W korytarzu stało radio, z którego usłyszałem to, czego do dziś nie mogę zapomnieć. Wtedy nie do końca rozumiałem, o co chodzi, ale wiem, że było to dla mnie ogromne przeżycie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Zanim trafił do szpitala, powiedział te słowa. Żona Ciechowskiego pamięta ten moment do dziś

A zatem podobnie jak Piotr Stelmach, który o śmierci Ciechowskiego dowiedział się z radia. Wiadomość podał wówczas Marek Niedźwiecki. Ale grudzień to także wyjątkowy czas dla fanów Republiki i Ciechowskiego. Mnie ze świątecznym czasem i zimową aurą szczególnie kojarzy się piosenka "Tu jestem w niebie" Republiki. Bardzo jestem ciekawa, czy masz też taki utwór.

Mam wiele ulubionych utworów taty, ale zawsze trudno mi odpowiedzieć na pytanie o ten jeden. To się zmienia. Z czasem zauważyłem, że z latami nabierają dla mnie innych znaczeń. Na pewno tekst napisany dla mnie, którego niestety nie zdążył zaśpiewać, ma szczególne znaczenie. Czasem zastanawiam się, jak by brzmiał. Czuję wyjątkowość sytuacji, że mam po nim taką pamiątkę.

Jak spędzasz ten dzień? 

W rocznicę idziemy razem na cmentarz. Ten dzień raczej motywuje mnie do tego, by pamiętać, że życie jest nieprzewidywalne i warto robić, to co daje nam szczęście. Tatę traktuję jako osobistego opiekuna, który przypomina mi, kim jestem.

 

Nie sposób nie zauważyć podobieństwa wizualnego pomiędzy tobą a tatą. Czy są jakieś inne cechy, które was łączą?

Gesty, głos, mimika - to coś, w czym oczywiście przypominam tatę. Chęć odkrywania i doświadczania nowych rzeczy, poznawania inspirujących ludzi - w tym też jesteśmy podobni. Tata był bardzo otwarty i pracowity, miał poczucie humoru, chociaż nie zawsze na swój temat. Jest dla mnie motywacją, żeby ciągle nad sobą pracować.

Czy masz jakieś szczególnie wyraziste wspomnienie związane z tatą? 

Pamiętam, że miałem chyba cztery lata albo pięć lat. Byłem żywiołowym dzieckiem i często z Helą, moją starszą siostrą, dokuczaliśmy sobie nawzajem. Tata pracował w swoim pokoju zwanym przez niego gabinetem i usłyszał, że krzyczę na Helę. Otworzył drzwi i wziął mnie do siebie na poważną męską rozmowę. Pamiętam tylko jego słowa: "Bruno, tak się nie postępuje z kobietami". Zazwyczaj na wiele nam pozwalał, ale kiedy sytuacja tego wymagała, wkraczał do akcji. W swoim gabinecie miał instrumenty klawiszowe, komputery, perkusję, i kiedy nas tam wpuszczał, udawaliśmy, że gramy do jego piosenek, ale zawsze w jego obecności. To było jego święte miejsce.

A czy kiedykolwiek przemknęło ci przez myśl, żeby pójść w ślady ojca i zająć się muzyką? Może próbowano cię do tego nakłonić?

Nigdy w ten sposób o tym nie myślałem, zawsze szedłem swoją ścieżką. Moją pasją są podróże, które dość często relacjonuję w mediach społecznościowych. Zwykle są to relacje dla znajomych, ale grono odbiorców z roku na rok się powiększa, więc miło patrzeć, że kogoś interesuje to, co robię. Równolegle pracuję w marketingu i tutaj też dość dynamicznie się rozwijam. Cieszę się, że nie poszedłem w ślady ojca, bo po prostu nigdy mnie tam nie ciągnęło. Jego nigdy bym nie prześcignął, no i po co Polsce dwóch Ciechowskich? Natomiast często słyszałem od nowo poznanych osób to samo pytanie: "Grasz na czymś? Śpiewasz?". To automatycznie sprawiło, że szedłem w inną stronę.

Ciekawa jestem, jak poznawałeś swojego tatę. Czy gdy dorastałeś, miałeś swego rodzaju zajawkę, aby zagłębić się w jego twórczość lub życiorys?

Z książkami i opowieściami dalszych znajomych jest taki problem, że niestety w wielu przypadkach nie są prawdziwe. Dlatego wiedzę na temat taty zawsze czerpałem ze sprawdzonych źródeł, jak osoby najbliższe i szczere: mojej mamy, mojej babci Helenki czy też kilku przyjaciół i znajomych taty, którzy nie mieli interesu, aby budować swoją wartość na jego twórczości czy majątku. Nazwisko ojca przez lata było dla mnie lekkim ciężarem. To nie tylko duma z faktu, że mój ojciec to już legenda, ale często branie na barki hejtu i pomówień, z którymi moja mama mierzy się od lat. Siłą rzeczy wpływa to na całą naszą rodzinę.

Jak myślisz, czy Grzegorz Ciechowski nadal zajmowałby się muzyką, gdyby był dziś wśród nas? Jak zapatrywałby się na obecne trendy? Nadążałby za nimi, a może byłby otwarty na współpracę z obecnymi gwiazdami sceny? 

Czasem się śmieję, że mógłby być typowym boomerem. A tak serio, raczej nie byłoby to możliwe. Lubił pracować z młodymi ludźmi, dzielić się z nimi swoją wiedzą, sam przy okazji czerpał od nich energię i świeże spojrzenie. On nie tylko nadążał za trendami, ale wręcz je wyznaczał. Płyta "ojDADAna", na której połączył muzykę rockową z twórczością artystów ludowych, w niektórych kręgach stała się skandalem, jednak została nagrodzona Fryderykiem. Jego marzeniem było natomiast poświęcić się tworzeniu muzyki filmowej.

Za jakiś czas w budynku, w którym urodził się twój tata, odbędzie się otwarcie klubu Grand Club Paris. Jesteś zwolennikiem takich inicjatyw? 

Dom przy mleczarni w Tczewie to zawsze było sentymentalne miejsce dla taty. To jego rodzinny dom, w którym wychowywał się z siostrami. Cieszę się, że teraz dostanie drugie życie. Zawsze jestem dumny, kiedy ludzie sięgają po jego dorobek. Historia jego życia i twórczości na pewno zasługuje na film, może kiedyś taki powstanie.

Na twoim Instagramie dużo się dzieje. Oprócz licznych i dalekich podróży po całym świecie od czasu do czasu pojawiają się relacje z odwiedzin u babci twojej dziewczyny Angeliki w Ukrainie. Pokazywałeś już, jak wyglądają tam święta wielkanocne. Czy święta bożonarodzeniowe też miałeś okazję już tam spędzić? 

Święta bożonarodzeniowe spędzamy w Polsce. Dla mnie Wigilia to czas, kiedy wracam do rodzinnego domu. Jednak zdarzyło mi się być na Boże Narodzenie w Ukrainie i doświadczyć pełnej ich tradycji. Było to trzy lata temu i wtedy jeszcze święta w Ukrainie były obchodzone w styczniu, co pozwoliło nam świętować przez blisko miesiąc. Jeśli chodzi o różnice, to wynikają one głównie z tego, że w Ukrainie świętowaliśmy na wsi, więc wszystkie obrzędy oraz tradycje były dużo bardziej kultywowane. Święta tam trwały blisko dwa tygodnie i dla mnie były trochę egzotyczne. Dzieliłem się nawet relacjami na moim Instagramie.

Podsumujmy tę rozmowę pytaniem o to, czego właściwie Grzegorz Ciechowski słuchał przy wigilijnym stole. Lubił wszystkim nam znane świąteczne szlagiery?

W święta oczywiście słuchaliśmy kolęd, nawet razem je śpiewaliśmy. Słuchaliśmy razem różnej muzyki, ale na koniec zawsze włączał, jak to mówił, prawdziwą muzykę, czyli Republikę i Obywatela GC. I zawsze zastanawiał się jak to zrobił, że to jest takie dobre (śmiech).

 
Więcej o: