Jerzy Bińczycki to dla wielu widzów przede wszystkim profesor Rafał Wilczur z kultowego już "Znachora". Zagrał także w "Noce i dnie" oraz "Panu Tadeuszu". Bogata filmografia stawia go z pewnością w gronie najwybitniejszych aktorów w kraju. W życiu zawodowym wiodło mu się świetnie. Prywatnie również nie mógł narzekać. Był dwukrotnie żonaty i doczekał się dwójki dzieci. To syn był jego oczkiem w głowie.
Uznany aktor dwukrotnie się ożenił. Z pierwszego małżeństwa z Elżbietą Willówną ma córkę Magdalenę. Po latach Bińczycki ponownie stanął na ślubnym kobiercu. Jego wybranką była Elżbieta Godorowska, z którą doczekał się syna, Jana. "Kiedy zobaczyłam męża pierwszy raz po porodzie, stał, wpatrzony w naszego synka jak w obrazek i po prostu płakał" - opowiadała w jednym z wywiadów druga żona aktora. Niestety Bińczycki odszedł na chwilę przed 16. urodzinami syna. Nie dane mu było zobaczyć, jaką obierze drogę w życiu. Nie chciał jednak, by Jan poszedł w jego ślady. "Nie chciał, żebym poszedł jego drogą i został aktorem. Straszył mnie tylko, żartując, że jak nie będę się uczył, to będzie musiał upchnąć mnie jakoś w teatrze jako halabardnika" - mówił 42-latek w rozmowie z "Wiadomościami lokalnymi Krowodrza".
Jan ukończył wiedzę o kulturze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jest wokalistą w zespołach punkrockowych - jedną z takich grup jest między innymi Galizien Glamour. Uwielbia muzykę, a także interesuje się zagadnieniami gender w dwudziestowiecznej literaturze polskiej. Obecnie Jan pracuje jako redaktor i autor w Korporacji Ha!art - instytucji, której celem jest promowanie nowych zjawisk z kulturze. Aktualne zdjęcia Jana Bińczyckiego znajdziecie w naszej galerii na górze strony.
42-latek wspominał, że ojciec był po prostu normalnym człowiekiem. "Tworzyliśmy typową, mieszczańską rodzinę z rytuałem niedzielnych obiadów, podziałem obowiązków... Ale tata nie wprowadzał w domu reżimu" - opowiadał we wspomnianym wywiadzie. Jan nigdy nie chciał zostać aktorem, choć za młodu pomagał ojcu w przygotowaniach do kolejnych ról. "Pamiętam, jak uczył się w domu ról. Czasami z udziałem mamy i moim" - mówił na łamach "Wiadomości lokalnych Krowodrza".
Jan chętnie ogląda filmy z udziałem ojca. Często wraca do "Znachora". "Widziałem ten film, nie przesadzając, kilkadziesiąt razy w całości lub fragmentami. Zawsze staram się go obejrzeć, kiedy tylko jest okazja. Chętnie oglądam go, będąc u mamy, która też chętnie do niego wraca. Zresztą oglądam z przyjemnością wszystkie filmy z ojcem. Nie tylko te najbardziej znane, jak 'Znachor' czy 'Noce i dnie', ale też zapomniane dziś nieco perełki. Nie ukrywam, że to za każdym razem jest dla mnie bardzo wzruszające. Tym bardziej że dziś jestem mniej więcej w tym wieku, w którym był ojciec, kiedy grał w tych filmach" - opowiedział w rozmowie z Wirtualną Polską. Syn aktora wyjawił, że po sukcesie "Znachora" bał się, że będzie kojarzony tylko z jedną rolą. „Bardzo bał się 'efektu Janka', czyli tego, co przez lata dotykało Janusza Gajosa, kojarzonego długo z rolą Janka w 'Czterech pancernych' lub Stanisława Mikulskiego z Klossem. Ojciec nie chciał być postrzegany wyłącznie z perspektywy swoich najbardziej popularnych ról. Uciekał od tego stereotypu, chciał odskoczyć, robić inne rzeczy, grać zupełnie inne postacie" - mówił.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!