Księżna Kate już kilka miesięcy temu ogłosiła, że po zakończeniu chemioterapii wraca do pełnienia oficjalnych obowiązków. Wygląda na to, że żona księcia Williama jest w bardzo dobrej formie, bo para właśnie pierwszy raz od ponad roku wybrała się w dłuższą podróż. Tym razem odwiedzili Walię, co ma dla nich szczególne znaczenie, bo po przejęciu władzy przez króla Karola III księżna Kate i książę William otrzymali tradycyjne przydomki książąt Walii, więc ten region jest im szczególnie bliski. Już w 2022 i 2023 roku mieli możliwość spędzić kilka dni w tych rejonach. Tym razem okazja jest wyjątkowa, bo 1 marca w Walii obchodzone jest ważne święto państwowe. Para dotarła na miejsce nietypowym jak na królewskie zwyczaje środkiem transportu. Po drodze nie obyło się bez wpadek.
Członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej zazwyczaj na ważne wizyty podróżują limuzynami lub helikopterem, w zależności od potrzeb i odległości, jaką muszą pokonać. Księżna Kate i książę William, którzy przykładają ogromną wagę do ekologii, tym razem postanowili udać się w podróż do stolicy Walii pociągiem. Obecność książęcej pary na dworcu była ogromnym zaskoczeniem dla podróżujących. Księżna Kate przykuwała uwagę czerwonym płaszczem, który wybrała na czas tej wyjątkowej wizyty. Jak to jednak bywa w przypadku pociągów, wydarzyła się drobna wpadka, bo z powodów zakłóceń w ruchu kolejowym książęca para miała aż godzinne opóźnienie w planowanej wizycie. Dla samych podróżujących tego dnia do Cardiff było to z pewnością niezapomniane przeżycie. Ujęciem z dworca książęca para podzieliła się na InstaStories.
Księżna Kate i książę William odwiedzili także miasto Pintypridd, które zostało dotknięte kryzysem powodziowym. Para miała okazję porozmawiać z lokalnymi władzami o skutkach tego zdarzenia. Nie obyło się także bez radosnego akcentu. Książę i księżna Walii zjawili się na lojalnym targu, gdzie wzięli udział w specjalnie zorganizowanej z tej okazji aktywności i razem z mieszkańcami przygotowali tradycyjne lokalne wypieki. Książę William bardzo surowo ocenił swoje kulinarne umiejętności. Stwierdził, że to, co wyszło spod jego ręki, będzie trzeba sprzedawać za pół ceny.