Wraz z nadejściem pożarów w Los Angeles jedną z ewakuowanych osób został Ben Affleck. Aktor schronił się w posiadłości byłej żony, Jennifer Garner. Jak już wiadomo, kiedy tylko dowiedział się, że niebezpieczeństwo minęło, natychmiast wrócił do swojego domu wartego 20 mln dolarów i ostatecznie nie poniósł większych strat. Teraz jednak nad celebrytą ponownie zawisły czarne chmury. Na jego posesję wtargnęło FBI.
Według doniesień serwisu TMZ, zaledwie kilka dni po ewakuacji Bena Afflecka z jego posiadłości, przed domem 52-latka pojawiły się służby. Do sieci wyciekły zdjęcia przedstawiające dwóch agentów FBI, którzy stali przy bramie, a także dwóch funkcjonariuszy z biura szeryfa Los Angeles. Jak podaje TMZ, służby pojawiły się w rezydencji byłego partnera Jennifer Lopez w związku z badaniem okoliczności incydentu, w którym prywatny dron zderzył się z samolotem strażackim. Maszyna, czyli kanadyjski "super scooper" będąca częścią akcji gaśniczej w ostatnich pożarach w Los Angeles, została uszkodzona. Na ten moment nie wiadomo, czy Ben Affleck przebywał w swoim domu w chwili wizyty służb FBI i szeryfa. Jak wynika z relacji lokalnych informatorów, funkcjonariusze mieli przebywać w pobliżu bramy przez kilka minut, jednak ostatecznie nie otworzono jej. Według TMZ, Affleck nie jest jednak uważany za podejrzanego w prowadzonym śledztwie.
PRZECZYTAJ TEŻ: Ekipa Dody reaguje na rewelacje Pachuta. Poważne oskarżenia [PLOTEK EXCLUSIVE]
Joe Lando, aktor znany z roli Byrona Sully'ego w "Doktor Quinn", stracił dom w wyniku pożaru w Los Angeles. Razem z rodziną znalazł schronienie u swojej dawnej koleżanki z planu, Jane Seymour. - Pozwoliła nam przyjść do swojego domu, otworzyła go dla nas bez wahania, i dzięki Bogu, ofiarowała nam miejsce, gdzie mogliśmy przyjść i spać - przekazał fanom na Instagramie. Lando podkreślił, że mimo ogromnej tragedii, najważniejszy dla niego jest fakt, że zarówno on jak i jego bliscy są cali i zdrowi. Czytaj więcej: Joe Lando stracił w pożarze dobytek życia. Na pomoc przyszła mu znajoma z "Doktor Quinn"