Niektóre wpadki wokalne gwiazd przejdą do historii. Nie wiadomo, czy będzie wśród nich Joanna Moro, ale ma duże szanse na to, by znaleźć się w tym gronie. Jej ostatnie wykonanie coveru "La Plage De Saint Tropez", który zaśpiewała na scenie Opery Leśnej w Sopocie, zebrało, delikatnie mówiąc, niezbyt pochlebne opinie. W telewizji puszczono wersję z playbackiem, jednak podczas powtórki koncertu wyemitowano oryginalny dźwięk z mikrofonu aktorki. Nagranie krąży w sieci, a wiadomo, że internet nie zapomina. Na pocieszenie jednak można dodać, że nie tylko ona ma za sobą nieudane wykonanie piosenki na żywo. Takich gwiazd jest znacznie więcej, a niektóre z nich to wokaliści światowego formatu.
Za występ w Sopocie z cyklu Wakacyjna Trasa Dwójki nieźle oberwało jej się nie tylko od internautów, lecz także niektórych koleżanek z telewizji. Jedną z nich była Agata Młynarska, która po wysłuchaniu fragmentu piosenki najwyraźniej nie mogła uwierzyć w to, co słyszy i stwierdziła, że "to się nie dzieje". Joanna Moro jednak udowodniła już, że nie zraża się takimi drobnostkami jak brak umiejętności wokalnych. W 2013 roku wykonała w Opolu utwór Anny German "Człowieczy los", a jej występ okrzyknięto kompromitacją. Teraz nazwano ją "drugą Mandaryną". Pewnie jeszcze nie raz usłyszymy aktorkę na największych polskich scenach.
Enrique Iglesias to artysta, który podczas koncertów raczej rzadko pozwalał sobie na występ na żywo. Chętnie i często korzystał z playbacku. Był do niego tak przywiązany, że kiedy do sieci wyciekły nagrania z jego oryginalnym wykonaniem jednego z największych przebojów - "Rhythm Divine", na jaw wyszła jego prawdziwa twarz, a raczej głos. Było to u szczytu jego kariery. Piosenka swoją premierę miała w 1999 roku. Przez kolejne lata wielokrotnie śpiewał ją na największych scenach świata. Bawiący się wówczas pod sceną fani mają szczęście, że z playbacku. Tylko posłuchajcie.
Choć to dosyć popularne nagranie, nie wszyscy wiedzą, że Donald Tusk swego czasu wystąpił w "Szansie na sukces". Był to 1996 rok. Młody wówczas (i jeszcze nie wszystkim znany) polityk wziął udział w specjalnym świątecznym odcinku, w którym śpiewane były kolędy. W jury zasiadały m.in. Justyna Steczkowska, Kasia Stankiewicz i Anna Świątczak. Wojciech Mann wylosował dla niego "Wśród nocnej ciszy". Wykonaniem się nie popisał, lecz wcześniej przyznał, że mimo krytyki jego wokalnych zdolności ze strony domowników się nie zraża.
Kolejną światową gwiazdą, która zaliczyła niemałą wpadkę, jest Katy Perry. Ta, co prawda, śpiewała jak należy, ale chciała oszukać publiczność, że umie grać na flecie. Piosenkarka podczas jednego z koncertów chwyciła instrument i zaczęła rytmicznie wygrywać melodię do mikrofonu. Zebrała brawa zachwyconych fanów. Zapomniała jednak, że playback się jeszcze nie skończył i przestała. Po nieudolnym udawaniu musiała przyznać się do kompromitacji przed tysięczną publicznością. Zasłoniła twarz i przyznała po chwili: "no więc nie umiem grać na flecie". Nagranie poszło w świat.
Fergie to artystka, która do zaśpiewania hymnu USA chciała przemycić nieco za dużo artyzmu. Jej występ z 2018 roku przed meczem koszykówki NBA nie zebrał pochwał, a wręcz przeciwnie. Został nazwany przez Amerykanów "najgorszym wykonaniem hymnu USA w historii". Miało być niestandardowo i w jazzowym stylu, wyszło niezręcznie, a miny koszykarzy na nagraniu mówią wiele. Sama wokalistka po fali krytyki zabrała głos i przyznała, że rzeczywiście jej występ "nie trafił w odpowiednie tony".
Nie tylko Fergie zmasakrowała narodowy hymn. Występu naszej rodaczki nie trzeba przypominać, jednak nie mogła się nie znaleźć w tym zestawieniu. W 2002 roku Edyta Górniak zaśpiewała hymn Polski na mistrzostwach świata w piłce nożnej. Wykonanie usłyszały miliony ludzi na całym świecie i nie byli oni zachwyceni. Podobnie jak kibice, którzy licznie śpiewali hymn w swoim tempie, nie zaczekawszy na wokalistkę i jej wokalne ozdobniki.
Mandaryna, kiedy zakosztowała życia wokalistki, zazwyczaj sięgała po playback. Jednak nie tym razem. W 2005 roku w Operze Leśnej w Sopocie postanowiła zachwycić publiczność swoim wokalem na żywo, walcząc przy okazji o Bursztynowego Słowika. Wyszło gorzej niż źle. Ze sceny powiedziała przez mikrofon, że jest to najważniejszy występ w jej życiu. Ze strony publiczności śmiało można powiedzieć, że z pewnością był to jeden z najbardziej pamiętnych. Udzielając wywiadów po występie tłumaczyła, że była w pełni przygotowana do występu, który poprzedzały próby. Jednak miała problem z odsłuchem. Do tego mogły za to przyczynić się osoby trzecie.
Ja nie weszłam sobie, ot tak na scenę, byłam przygotowana. Na ten występ złożyło się wiele niefajnych sytuacji i wiele nazwisk, które były wtedy, i nadal teraz są, wielkimi nazwiskami. Nie chcę ich wymieniać. Nie chcę tego robić. Jest mi to do niczego niepotrzebne. Ja swoje już "odpękałam". I tyle - skwitowała w jednym z wywiadów.
Lukas Meijer i Gromee wystąpili razem na Eurowizji. Reprezentowali Polskę w 2018 roku. Pierwszy raz, kiedy nasz kraj postanowił postawić na bardziej klubowy i taneczny kawałek, wydawało się, że może być naprawdę dobrze. Jednak występ na żywo przerósł możliwości wokalne piosenkarza. Nie wiemy, czy bardziej niż tegoroczne "The Ride" Rafała Brzozowskiego, ale jednak.