Rola w "Daleko od szosy" zrobiła z niej gwiazdę. Ale nie o takiej sławie marzyła

Dzięki drobnej roli w filmie "Rejs" Jolanta Lothe została okrzyknięta największą seksbombą lat 70. Ale uroda aktorki szybko stała się jej przekleństwem. Więcej niż seksowną figurę widział w niej tylko jeden reżyser. Przypominamy sylwetkę wybitnej artystki, która zmarła w wieku 79 lat.

Widzowie pokochali ją za role w produkcjach takich jak "Rejs", "Daleko od szosy", "Polskie drogi" czy "Doktor Ewa". Ale choć mężczyźni, jak Polska długa i szeroka, wzdychali do jej wdzięków, ona narzekała, że jest obsadzana wyłącznie "po warunkach". Nie chciała być jedynie seksowną ozdobą fabuły, marzyła o skomplikowanych psychologicznie, nieoczywistych rolach. W takich dał jej szansę zaistnieć tylko jeden reżyser. Potencjał aktorski Jolanty Lothe dostrzegł jej mąż - Helmut Kajzar. Nazywany wizjonerem teatru reżyser uczynił żonę swoją muzą. Role, które grała w jego spektaklach, zbierały świetne recenzje. Niestety, pasmo sukcesów przerwała choroba i śmierć Kajzara. Po jego odejściu aktorka wycofała się w cień. Powróciła po latach, dzięki serialowej roli napisanej specjalnie dla niej.

Aktorstwo zamiast medycyny

Jolanta Lothe debiutowała na scenie w wieku siedmiu lat. W sztuce "Trzydzieści srebrników" zagrała córeczkę Teresy Mareckej, prywatnie najlepszej przyjaciółki jej mamy. Ale urodzona 19 kwietnia 1942 roku w Wilnie Jolanta wcale nie wiązała swojej przyszłości z aktorstwem. Być może dlatego, że właśnie ten zawód wykonywała jej matka - Wanda Stanisławska-Lothe. Dziewczynka wiedziała więc, jak jest trudny i niewdzięczny. Dzieciństwo Jolanty było naznaczone tragedią. Kiedy na jaw wyszło żydowskie pochodzenie jej ojca, został on rozstrzelany przez faszystów. Po wojnie dziewczynka zamieszkała w Sopocie wraz z mamą i babcią - poetką Wandą Stanisławską. Po latach Jolanta Lothe wspominała, że w dużej mierze to właśnie babci zawdzięcza szczęśliwe dzieciństwo.

Jolanta Lothe, lata 80.Jolanta Lothe, lata 80. Fot. Romuald Pienkowski / East News

Pomimo trudnych czasów (mama musiała pracować za dwoje, bo ojciec zginął podczas wojny), ciągłych przeprowadzek z miasta do miasta (mama często zmieniała teatry), miałam radosne dzieciństwo (...) Babcia była osobą szczególną. Dla mnie zawsze stara. Nosiła okulary, chodziła zgarbiona, ale była tak cudowna, ciepła, mądra i tak dowcipna, że babcię uwielbiałam i kochałam najbardziej. Mamę oczywiście też, ale mama bardziej wzbudzała mój respekt. Babcia narzekała na system, krzyczała na Stalina, a ja szeptałam: Cicho babciu cicho, bo jeszcze ktoś usłyszy - mówiła aktorka w wywiadzie dla "Życia na gorąco".

Jolanta Lothe postanowiła zdawać na medycynę. Ale, jak mówiła w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", tuż przed maturą zmieniła plany.

Aktorstwa nie wyssałam z mlekiem matki. Dopiero tuż przed maturą w Gdańsku wzięłam udział w konkursie recytatorskim. Zajęłam drugą lokatę w kraju i pomyślałam o szkole teatralnej - wspominała aktorka.

Blondynka z "Rejsu"

Po otrzymaniu dyplomu Jolanta Lothe zaczęła występować w teatrze. W filmach pojawiała się w drobnych epizodach. Pojawiła się jednak propozycja, która miała być przepustką do kariery na dużym ekranie. Matka Jolanty, Wanda Stanisławska-Lothe, błyszczała na ekranie jako żona inżyniera Mamonia w "Rejsie". A jej córka, choć początkowo miała grać jedną z głównych ról, na skutek zmian w scenariuszu zagrała jedynie epizod, niewymagający niemal żadnych umiejętności aktorskich, odpowiedni dla byle statystki. I choć stał się przepustką do kariery, to nie takiej, jakiej życzyłaby sobie Jolanta.

Jolanta Lothe 'Czterej pancerni i pies'Jolanta Lothe 'Czterej pancerni i pies' INPLUS/EAST NEWS

Przebili mnie wspaniali naturszczycy. Ja tam nie grałam. Pokazywano mnie i mój biust - mówiła aktorka w wywiadzie dla tygodnika "Angora".

Rola pięknej blondynki przechadzającej się po pokładzie statku podczas tytułowego rejsu sprawiła, że Jolantę Lothe okrzyknięto seksbombą. Reżyserzy widzieli w niej nie talent aktorski, a jedynie urodę. A ponieważ już wówczas wiedziano doskonale, że seks się sprzedaje, Lothe nie narzekała na brak propozycji. W serialu "Doktor Ewa" wcieliła się w ponętną pielęgniarkę, siostrę Genowefę Kłoś. W "Klubie profesora Tutki" zagrała niewierną żonę, a w serialu "Daleko od szosy" bezpruderyjną prostytutkę Lolę, która uwodzi naiwnego Leszka, głównego bohatera. I choć za rolę w serialu "Polskie drogi" otrzymała Nagrodę Przewodniczącego Komitetu do spraw Radia i Telewizji, wszystkie kreacje Jolanty Lothe z lat 70. miały jeden wspólny mianownik. Aktorka wcielała się w role uwodzicielek, kusicielek, kobiet rozwiązłych. I choć sam Tadeusz Różewicz mówił o niej, że ma "najpiękniejszy biust w Warszawie", Lothe nie była zadowolona z faktu, że jej uroda jest ważniejsza niż talent. "Pewne role były dla mnie niedostępne" - wyznawała w jednym z wywiadów.

Para idealna

Jedynym, który widział w Jolancie zdolną aktorkę, a nie tylko piękną kobietę, był jej własny mąż. Reżysera Helmuta Kajzara Jolanta Lothe poznała jeszcze jako studentka szkoły teatralnej. Ale choć on od początku był nią zauroczony, ona początkowo nic sobie nie robiła z awansów kolegi.

Na próby zaczął przychodzić Helmut Kajzar. Siadał daleko i obserwował nasze popisy. (..) Dostrzegłam Helmuta, ale nie zwróciłam wówczas na niego uwagi - wspominała aktorka w "Życiu na gorąco".

Pomiędzy parą zaiskrzyło, kiedy spotkali się ponownie przy okazji spektaklu Teatru Telewizji. Ona grała, on był asystentem reżysera. Romans był jednak burzliwy i zakończył się po zaledwie roku. Ale czas rozłąki pokazał, że para nie potrafi bez siebie żyć. Kiedy spotkali się znowu, szybko wzięli ślub, a po roku powitali na świecie córeczkę, Paulę. Wkrótce okazało się też, że tych dwoje jest świetną parą nie tylko w życiu prywatnym, ale i zawodowym.

Jolanta LotheJolanta Lothe EAST NEWS/INPLUS JULIA

Helmut Kajzar obsadzał Jolantę Lothe w reżyserowanych przez siebie spektaklach Teatru Telewizji. Dzięki niemu wreszcie mogła rozwinąć skrzydła i spełnić się jako aktorka dramatyczna. Mąż pozwolił jej wykazać się w rolach, o jakich marzyła - postaci wielowymiarowych, psychologicznie skomplikowanych.

Marzyłam o graniu niekonwencjonalnych, trudnych psychologicznie postaci. W takich rolach obsadzał mnie jedynie Kajzar. Nie ukrywam, że był człowiekiem, z którym najchętniej wtedy pracowałam - wspominała pierwszego męża w magazynie "Świat seriali" Jolanta Lothe.

Jolanta Lothe pojawiła się m.in. w spektaklach takich jak "Sędziowie" czy "Rycerz Andrzej". Niestety, choć prawdopodobnie ona i Helmut Kajzar zdziałaliby razem bardzo dużo, ich szczęście przerwała śmiertelna choroba reżysera. U Kajzara zdiagnozowano chorobę nowotworową - czerniaka. I choć poddał się operacji, okazało się, że lekarze są bezsilni. Oddana Jolanta Lothe, by opiekować się mężem, zawiesiła karierę. Kiedy 21 sierpnia 1982 roku, trzy dni po swoich 41. urodzinach, mężczyzna po długiej walce z chorobą zmarł, aktorce wydawało się, że jej świat się zawalił. Choć ona nie widziała już dla siebie przyszłości, los miał jej podsunąć kogoś, kto pomógł jej otrząsnąć się z tragedii i znów stanąć na nogi. 

Był jedynym reżyserem, który widział we mnie aktorkę. W jego spektaklach stworzyłam swe najlepsze kreacje. Zawdzięczam mu też córkę i... drugiego męża — mówiła o zmarłym mężu Jolanta Lothe.

Izabela Kuna, Jolanta Lothe 'Barwy szczęścia'Izabela Kuna, Jolanta Lothe 'Barwy szczęścia' AKPA

Nowy rozdział

Drugi mąż Jolanty Lothe, poeta Piotr Lachman, był bardzo bliskim przyjacielem Helmuta Kajzara. W czasie choroby reżysera wraz z jego żoną towarzyszył mu w szpitalu i starał się oboje małżonków podtrzymać na duchu. Po śmierci reżysera opiekował się wdową. Zażyłość i przyjaźń po pewnym czasie przeobraziła się w głębsze uczucie. Para wzięła ślub. I znów Jolanta Lothe w partnerze znalazła towarzysza nie tylko w życiu prywatnym, ale też zawodowym. Wraz z Piotrem Lachmanem postanowili kontynuować dziedzictwo Helmuta Kajzara. W założonym przez parę eksperymentalnym Videoteatrze "Poza" wystawiano m.in. spektakle oparte na tekstach zmarłego reżysera.

Myślę, że Helmut nas połączył, żebyśmy mogli zrobić teatr, o jakim on zawsze marzył - mówiła Jolanta Lothe w "Świecie seriali".

Na początku lat 80. Jolanta Lothe pożegnała się z kinem i telewizją. Na powrót przed kamery dała się namówić dopiero w 2007 roku. Wówczas scenarzystka i producentka serialowa Ilona Łepkowska specjalnie dla niej napisała rolę w serialu "Barwy szczęścia". Jolanta Lothe wcieliła się tam w postać  Teresy Struzik.

Jolanta Lothe, Agnieszka Fitkau-PerepeczkoJolanta Lothe, Agnieszka Fitkau-Perepeczko fot. Mikulski/AKPA

Dzięki temu, że nigdy nie odeszłam od zawodu, nie zapomniałam rzemiosła aktorskiego, mogłam łatwo wrócić do serialu. Rolą Teresy zyskałam dużą sympatię telewidzów, którzy, jak się okazało, nie zapomnieli o mnie - mówiła Jolanta Lothe w "Pytaniu na śniadanie".

Powrót Jolanty Lothe na ekrany spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem widzów. Jak się okazało, czas zadziałał na jej korzyść. Bo choć spektakularna uroda młodej dziewczyny przeminęła, talent pozostał, a kunszt aktorski wreszcie może grać pierwsze skrzypce. Dziś Jolanta Lothe jest kobietą spełnioną. Wolne chwile spędza w towarzystwie mieszkającej we Włoszech córki oraz wnuków, Gai i Joela. W 2020 roku została nagrodzona srebrnym medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis.

Więcej o: