Twierdził, że aktorem został przypadkiem, a do szkoły teatralnej poszedł tylko dlatego, bo słyszał, że znajdzie tam najpiękniejsze dziewczyny. Tymczasem kamera go pokochała, krytyka nie szczędziła mu pochlebstw, a kiedy pojawiał się na ekranie, przyprawiał kobiety o przyśpieszone bicie serca. Przez 60 lat był żonaty. Łatki czołowego amanta PRL dorobił się dzięki licznym romansom z pięknymi aktorkami. Plotkowano, że wdziękowi Andrzeja Łapickiego uległy m.in. Kalina Jędrusik, Beata Tyszkiewicz czy Elżbieta Czyżewska.
Przyszły aktor i reżyser urodził się 11 listopada 1924 roku. Pochodził z bogatej ziemiańskiej rodziny herbu Syrokomla, która niegdyś miała olbrzymie majątki na Białorusi. Jego pradziadek był aktywnym uczestnikiem Powstania Styczniowego, dziadek budował kolej transsyberyjską, ojciec ukończył studia prawnicze w carskiej Moskwie. Po rewolucji październikowej rodzina musiała uciekać. Andrzej urodził się "w drodze" - w Rydze, w 1924 roku. Ale na Łotwie chłopiec nie spędził nawet roku. Jego ojciec, profesor prawa rzymskiego, otrzymał stanowisko na Uniwersytecie Warszawskim i z całą rodziną przeniósł się do stolicy. Andrzej ukończył tam słynne Liceum im. Stefana Batorego. W wolnym czasie matka - Rosjanka o artystycznym ambicjach - zabierała ukochanego jedynaka do teatru, rozpalając w nim miłość do sztuki.
Stateczne, mieszczańskie życie przerwał wybuch drugiej wojny światowej. Andrzej egzamin maturalny zdał na tajnych kompletach. Podczas okupacji rozpoczął studia w tajnym Polskim Instytucie Sztuki Teatralnej, w którym uczyli wówczas m.in.: Maria Wiercińska, Marian Wyrzykowski i Jan Kreczmar. Dyplom uzyskał już po wojnie - studia przerwał wybuch Powstania Warszawskiego, w którym Łapicki walczył. O mało nie przypłacił tego życiem. Pojmany przez hitlerowców, kopał sobie grób, gdy Niemcy zaczęli szukać wśród jeńców kogoś, kto zna ich język, bo potrzebowali tłumacza. Łapicki zgłosił się, a następnie wykorzystując powstałe zamieszanie, uciekł. Tymczasem ktoś doniósł rodzicom, że Andrzej nie żyje. Kiedy wrócił, matka na jego widok zemdlała.
Po wojnie Łapicki kontynuował studia. Ale jak później podkreślał, aktorstwo nie było jego powołaniem. Twierdził, że na taką drogę zdecydował się dlatego, że kolega powiedział mu, iż w szkole teatralnej są najpiękniejsze studentki. "Nie traktowałem tego poważnie. Nie myślałem o żadnej misji czy powołaniu, nie recytowałem Mickiewicza. Podobało mi się to udawanie" - twierdził w wywiadzie dla "Przekroju" Łapicki i dodawał, że swój zawód traktuje z dystansem.
Ja jestem chyba takim aktorem nieaktorskim. Nie umiem się ekscytować, zatracać w sobie ani wybebeszać na scenie. Ja się nie zapalam, nie jestem od świętego ognia. Jak potrzebuję ognia, to kupuję zapalniczkę.
Po latach wyznał zresztą, że gdyby mógł coś w życiu zmienić, z pewnością wybrałby inną ścieżkę kariery. "Uciekłbym jak najdalej od teatru" - zapewniał. Na młodość aktora przypada też wstydliwe wydarzenie w życiorysie. 23-letni Łapicki wygrał konkurs na lektora Polskiej Kroniki Filmowej. Swoim pięknym, głębokim głosem czytał propagandowe informacje. Aktor przez resztę życia żałował tego błędu młodości.
Iwanow w Teatrze Narodowym WOJCIECH OLSZANKA / Wojciech OLSZANKA/East News
Andrzej Łapicki zadebiutował na scenie w 1945 r. w krakowskim teatrze im. Juliusza Słowackiego w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego. Trzy lata później związał się z warszawskim zespołem Erwina Axera, u którego jako Fred w "Ladacznicy z zasadami" Jean-Paule’a Sartre’a odniósł swój pierwszy duży sukces. Wkrótce o aktora upomniało się kino. Ale choć Łapicki dostawał sporo propozycji ról, w późniejszych latach narzekał, że został zaszufladkowany i nie mógł przez to w pełni rozwinąć skrzydeł. Obdarzony szlachetną, arystokratyczną urodą, a także inteligencją, pewnością siebie i charyzmą, szybko został przypisany do jednego typu ról. Krąży nawet anegdota o tym, gdy w czasach socrealizmu Łapicki spotkał radzieckiego kolegę po fachu o podobnej aparycji. "Ty toże igrajesz szpionow? (Ty także grasz szpiegów?)" - miał zapytać z nieskrywanym współczuciem Rosjanin.
Z archiwum TVP Zygmunt Januszewski / Zygmunt Januszewski /TVP/East News
Oprócz ról szpiegów i dywersantów Łapicki grywał w lekkich komediach i kryminałach, m.in. w "Lekarstwie na miłość". Łapicki wyrobił sobie określony styl aktorski: lekki, pełen wdzięku, ironii i dystansu do kreowanej postaci. Właśnie za te cechy pokochali go widzowie. Wielu krytyków uważa, że aktor znakomicie zdawał sobie sprawę z własnych warunków i sam dobierał role adekwatnie do swoich możliwości. Ale nie brakowało w jego portfolio też ról u wybitnych reżyserów. W 1968 wystąpił w „Salcie" Tadeusza Konwickiego, a rok później we „Wszystko na sprzedaż" Andrzeja Wajdy. W 1972 roku ponownie spotkał się z wybitnymi reżyserami. Zagrał znakomite role w "Piłacie i innych" Wajdy oraz w "Jak daleko stąd, jak blisko" Konwickiego.
Sukces zawodowy szedł w parze z powodzeniem w życiu prywatnym. Zofię Chrząszczewską herbu Trzaska poznał w 1947 roku w warszawskim klubie Albatros. Młodziutka panna młoda była już wówczas wdową po baronie Lauberze i matką rocznego synka, Grzesia. Aktor usynowił chłopczyka i nadał mu swoje nazwisko. Kilka lat później na świecie pojawiła się córka pary, Zuzanna. Zofia Łapicka nigdy nie pracowała, zajmowała się domem i dziećmi.
Żona żyła tylko moim życiem, nie pracowała. Przed wojną to się nazywało, nawet było napisane w paszporcie, „przy mężu" - wspominał w książce "Po pierwsze, zachować dystans" Andrzej Łapicki.
Taki układ bardzo aktorowi odpowiadał. Żonę nazywał swoim portem, do którego zawsze mógł wrócić po eskapadach. Zofia dawała Andrzejowi wolną rękę, przymykała oczy na jego zdrady. A tych nie brakowało, bo Łapicki miał taki urok, że niemal żadna kobieta nie potrafiła mu się oprzeć. Wśród jego podbojów wymienia się najpiękniejsze aktorki czasów PRL, min. Elżbietę Czyżewską, Annę Nehrebecką, Ewę Krzyżewską, Kalinę Jędrusik czy Beatę Tyszkiewicz. Córka Zuzanna wspominała jego kochliwość z lekkim przymrużeniem oka:
Pamiętam, jak kiedyś narzekał na bezsenność, więc poradziłam mu, żeby przed snem liczył swoje blondynki. - Nie zasnąłbym do rana - jęknął.
Choć nie był wierny żonie, nie ulega wątpliwości, że Andrzej Łapicki bardzo Zofię kochał, uważał ją za swoją opokę i najlepszą przyjaciółkę. Kiedy w 2005 roku kobieta zmarła, aktor był zdruzgotany. Na cztery lata wycofał się z życia publicznego, przestał występować, odrzucał wszelkie propozycje. Zaszył się w domu. Przestał nawet prowadzić dziennik, który prowadził przez ponad 20 lat. W dniu śmierci żony napisał w nim wielkimi literami „KONIEC". Łapicki w okresie żałoby nie grał w filmach ani spektaklach, ale pisał felietony dla miesięcznika „Teatr". Pewnego dnia w redakcji poznał o 60 lat od niego młodszą teatrolożkę, Kamilę Mścichowską. Kamila przepisywała na komputerze teksty, które Łapicki - dżentelmen starej daty - pisał wyłącznie ręcznie. Wkrótce pomiędzy parą wybuchł romans.
Andrzej Łapicki i Agnieszka Perepeczko TRICOLORS / TRICOLORS/East News
Kiedy po kilku miesiącach związku para zdecydowała się na ślub, w świecie show-biznesu zawrzało. Fotoreporterzy śledzili dosłownie każdy krok Łapickich, nie dając nowożeńcom ani chwili spokoju.
Cała Polska zna mój ostatni samobójczy krok, to znaczy pojęcie za żonę młodej dziewczyny. W sędziwym wieku dałem sobie prawo do myślenia o przyszłości - mówił Andrzej Łapicki w wywiadzie dla "Polityki".
I podkreślał, że ślub z młodszą o ponad pół wieku kobietą dał mu drugą młodość.
Małżeństwo dało mi kopa. Odmłodniałem. Zobaczyłem, że to nie koniec życia. Że można porozmawiać z kimś ciekawie o teatrze. Oboje jesteśmy z tego samego środowiska - opowiadał aktor w "Gazecie Wrocławskiej".
Istotnie, dzięki małżeństwu Andrzej Łapicki odzyskał siły do życia i pracy. Wrócił na plan filmowy, znów stanął na scenie. Zagrał w serialach - "M jak Miłość" i "Reguły Gry".
Rodzina nigdy nie darzyła młodej żony Łapickiego sympatią.
Premiera spektaklu Dozorca w Teatrze Narodowym VIPHOTO / VIPHOTO/East News
Nie byłam jakoś specjalnie zachwycona, ale wiedziałam, dlaczego postanowił ożenić się z młodszą od siebie o ponad pół wieku kobietą. On po prostu odrzucał starość. Dla niego to było upokorzenie, na które się nie godził. Jak to kiedyś napisał Czesław Miłosz: "Przemijanie - jestem przeciw" – powiedziała Zuzanna Łapicka-Olbrychska w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów Extra".
Mimo niechęci całego środowiska i bliskich żona wspierała Andrzeja Łapickiego. Była jego opiekunką, a także agentką. Zachęciła do napisania wspólnej książki „Łapa w łapę". Ale nawet młoda żona nie była w stanie powstrzymać upływu czasu. U Łapickiego pojawiły się problemy z nerkami. Jerzy Iwaszkiewicz, przyjaciel artysty twierdzi, że choroba odebrała mu chęć do życia.
Andrzej Łapicki podczas prezentacji nowej książki aktora PIOTR GRZYBOWSKI / PIOTR GRZYBOWSKI/East News
Pytał lekarzy, co będzie, jak nie będzie robił dializy. "Uśnie pan". No i usnął, w sobotę nad ranem... - tak stwierdził w wywiadzie dla magazynu "Viva" Jerzy Iwaszkiewicz.
Andrzej Łapicki zmarł 21 lipca 2012 roku w wieku 88 lat.