17 lipca media obiegły smutne wieści o śmierci Joanny Kołaczkowskiej, artystki i jednej z najbardziej charyzmatycznych postaci polskiej sceny kabaretowej. Kołaczkowska przez lata współtworzyła zespół kabaretu Hrabi, a wcześniej związana była z Kabaretem Potem. Słynęła z ciętego języka i niezwykłej osobowości scenicznej i wieści o jej odejściu poruszyły całe środowisko artystyczne. Kołaczkowska w przeszłości miała już raka. Wykryto go, kiedy była w ciąży.
Informację o śmierci Joanny Kołaczkowskiej przekazali jej serdecznie przyjaciele, członkowie kabaretu Hrabi. "Asia odeszła spokojnie, bez bólu. W otoczeniu najbliższych i przyjaciół – wśród tych, których kochała i którzy kochali Ją bezgranicznie. Zostawiła po sobie ogromną wyrwę, której niczym nie da się zapełnić. W nas – ludziach, którzy byli z Nią blisko, którzy dzielili z Nią scenę i życie. I w świecie sztuki, który był Jej przestrzenią, Jej domem, Jej oddechem, a Ona była jego najpiękniejszym uosobieniem" - czytamy w komunikacie. Artystka zmarła na raka i wielokrotnie w wywiadach wspominała o kancerofobii. Przed laty, kiedy była w czwartym miesiącu ciąży, dowiedziała się, że ma na nodze czerniaka. Wspominała, że było to dla niej traumatycznym doświadczeniem.
Byłam w czwartym miesiącu, kiedy mi go usuwali. Przeżyłam straszliwy szok, kompletna szajba, przez miesiąc nie pamiętałam, że jestem w ciąży, byłam absolutnie przerażona. Nie wiedziałam, co dalej ze mną będzie, co z dzieckiem, czy nie będą mi robić jakiejś chemii, która będzie mogła mu zaszkodzić. To była rozpacz
- wspominała w rozmowie z "Gazetą Prawną" w 2019 roku.
Joanna Kołaczkowska przyznała, że ciągle obawiała się choroby i nieustannie chodziła do lekarzy, domagając się robienia szeregu badań, prześwietleń i rezonansów, aby na jak wcześniejszym etapie wykryć ewentualne zmiany w organizmie. Kancerofobia w jej przypadku osiągnęła tak duże rozmiary, że jak sama wspominała w wywiadach, odesłano ją nawet na konsultacje do psychologa. Dopiero długoletnia terapia pomogła jej uporać się z uporczywymi myślami. "Przeżywałam głęboki lęk przed cierpieniem, utratą bliskich, odejściem, ale przede wszystkim przed tym, co to będzie, jak mnie nie będzie. Możliwe, że chodziło mi o utratę kontroli nad tym, co się będzie działo w mojej sprawie. Że nie będę mogła kontrolować, co się będzie o mnie mówiło, czy mnie ktoś będzie pamiętał, co się stanie z moimi rzeczami. I do tej pory mnie przejmuje, co się stanie z moim krzesłem, z moim biurkiem, z moim obrazkiem, z drobiazgami, które są częścią mojej tożsamości. Co się stanie ze zdjęciami, które są dla mnie bardzo ważne?" - wspominała w rozmowie z serwisem e-teatr.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!