"Nie ma mojej zgody na niszczenie tej dziewczynki" - pisała Karolina Korwin-Piotrowska tuż po tym, jak w sieci zaczęły pojawiać się negatywne komentarze uderzające w siedmioletnią Kasię. "Hejt na siedmioletnie dziecko? WTF?" - grzmiała oburzona Paulina Młynarska. Przez ostatnie dni Marta Nawrocka nie zabierała głosu na temat fali hejtu, która wylała się na jej córkę po wieczorze wyborczym. 4 czerwca na jej profilu pojawił się wpis z ważnym apelem.
Żona Karola Nawrockiego wrzuciła na Instagrama krótkie nagranie ze zdjęciami swojej córki. "Serce każdego rodzica bije dla swoich dzieci. To najpiękniejszy dar, jaki można otrzymać. Dziecięcy uśmiech, radość, beztroska powinny być wpisane w życie naszych najmłodszych pociech. Kochamy je najmocniej, jak tylko umiemy" - czytamy w opisie. "Daniel, Antek i Kasia - sprawiają, że nawet najbardziej pochmurny dzień z nimi staje się tym najpiękniejszym" - dodała.
Później zwróciła się do wszystkich tych, którzy atakują nieletnich w sieci. "Zatrzymajmy się na chwilę i pomyślmy, jak słowa mogą ranić. Każde dziecko zasługuje, by dorastać w świecie pełnym miłości i akceptacji. Zwracam się z więc z prośbą do Państwa: chrońmy najmłodszych, pozwólmy im cieszyć się najpiękniejszymi momentami w ich życiu" - podsumowała.
Zachowaniu Marty Nawrockiej podczas całej kampanii przyjrzała się w rozmowie z Wirtualną Polską dr Magdalena Nowak-Paralusz, politolożka i socjolożka z Uniwersytetu WSB Merito. "Nie wiemy, jaką będzie pierwszą damą - ani czy zamierza podejmować jakiekolwiek tematy społeczne. Nie znamy jej wartości, poglądów ani priorytetów. (...) Została pokazana - ale nie została nam przedstawiona. Wydaje się, że świadomie wybrano formułę kobiety wspierającej, ale niewidocznej - milczącej, wycofanej, obecnej tylko symbolicznie. To nie tylko wybór komunikacyjny, ale czytelny komunikat kulturowy" - stwierdziła.