MTV EMAs to marka, którą doskonale zna każdy fan muzyki czy też show-biznesu. W złotych czasach stacji MTV na coroczną galę przybywały najbardziej znane nazwiska z branży, a występowali m.in. Whitney Houston, Beyonce czy U2. Co nam zostało z tych lat? Obecnie MTV Polska stawia głównie na programy rozrywkowe, a muzyki jest tam jak na lekarstwo. Paradoksalnie podczas tegorocznej gali MTV EMAs w Manchesterze wybrzmiały naprawdę dobre piosenki, chociaż gwiazd zdecydowanie było brak.
Patrząc na listę nominowanych gwiazd do tegorocznej nagrody, trudno nie mieć wrażenia, że to creme de la creme branży muzycznej - Beyonce, Billie Eilish, Ariana Grande, Sabrina Carpenter. Niestety, żadnej z pań nie było na gali. Co więcej, nie było też laureatki największej liczby statuetek w tym roku - Taylor Swift. Jaki jest więc sens organizowania rozdania nagród, podczas którego brakuje niemal wszystkich zwycięzców? To na Oscarach czy Grammy się praktycznie nie zdarza. Trzeba też zwrócić uwagę na fakt, że amerykański odpowiednik EMAs, czyli MTV VMAs cieszy się większym zainteresowaniem gwiazd. W tym roku widownia czekała najbardziej na Shawna Mendesa, który wrócił w wielkim stylu z singlem "Heart of Gold". Po nim może jeszcze Tyla i niestety długo nic. A szkoda, bo rozmach produkcyjny gali w Manchesterze naprawdę robił ogromne wrażenie. Jeśli największe gwiazdy nie pojawiają się na wydarzeniu, to może warto iść w innym kierunku? Organizatorzy chyba znaleźli rozwiązanie.
Niewątpliwie decydenci i organizatorzy z MTV zrobili wszystko, żeby tegoroczna gala była wielką ucztą muzyczną. Najlepiej świadczy o tym fakt, że aż trzech występujących w Manchesterze otrzymało nominację do Grammy w kategorii Best New Artist. Mieliśmy więc Bensona Boone, który rozpoczął show w wielkim stylu, wisząc wraz z fortepianem nad widownią hali Co-op Live. Była też RAYE, która swoim wokalem po prostu rozwala konkurencję (a ze względu na wyraz artystyczny jest porównywana do nieodżałowanej Amy Winehouse), a także Teddy Swims, który umiejętnie łączy soul, rocka i country. Nie są więc to gwiazdy, które wzbudzają największe zainteresowanie, ale gwarantują ciarki i niezwykłe, muzyczne doznania. Może to dobrze, że MTV idzie w tę stronę. Nagle przestał się liczyć show rodem z eurowizyjnej sceny, a zaczęła mieć znaczenie muzyka i śpiewanie na żywo. Artyści z krwi i kości. Z show-biznesowego punktu widzenia na gali w Manchesterze mogło wiać nudą, ale z pewnością nie dla tych, którzy kochają muzykę. W erze, gdy muzykę zaczyna robić już AI, a bardzo wielu wykonawców posiłkuje się tzw. "playbackiem koncertowym", to może mieć duże znaczenie.
Nawiązując do tematu Eurowizji, udało nam się porozmawiać na czerwonym dywanie z braćmi Jedward (reprezentanci Irlandii w 2011 i 2012 roku), a także z Olly Alexandrem, byłym członkiem Years & Years i reprezentantem UK w 2024 roku. Bliźniacy z Irlandii przyćmili charyzmą większość gwiazd z dywanu. W rozmowie z nami narzekali na wybór prezydenta Trumpa, ale przy okazji zdradzili, że z wielką chęcią znów wystąpiliby na Eurowizji, a nawet zgłosili się do polskich preselekcji, ostatnio ogłoszonych przez TVP. Jedward zachwycali się też polską szynką, wyznając, że dobrze znają polskie realia. Z kolei Olly Alexander po tegorocznym, kiepskim wyniku na Eurowizji, przyznał, że na razie nie chce słyszeć o tym konkursie i nie planuje do niego wracać. Skupia się na tworzeniu nowej muzyki. I dobrze.