Maryla Rodowicz, jak wiele gwiazd, może liczyć na liczne udogodnienia podczas przygotowań do koncertów. Wystylizowane włosy, makijaż i stroje to nie wszystko. Wokalista ma słabość do papieskich kremówek, które potrafią poprawić nastrój. Niestety ostatnio ten przysmak został skonfiskowany. "Po koncercie, jak zwykle spotkałam się z fanami. Gadu, gadu, zdjęcia, pakowanie. Zaraz, zaraz, a gdzie moje kremówki... wadowickie kremówki. Ktoś je zajumał, no ludzie. Leżały na mojej osobistej torebce. Takie życie" - podsumowała ze smutkiem autorka "Małgośki" na Facebooku. Aferę skomentował znany detektyw bez licencji.
Afera kremówkowa oburzyła nie tylko fanów Rodowicz, ale i Rutkowskiego, który rozmawiał na temat kradzieży przysmaku z "Super Expressem". "Marylo, nie martw się! (...) Trzeba dbać o nasze dobro narodowe. Maryla Rodowicz odzyska swoje kremówki!" - pocieszał gwiazdę. "Potrzebuję tylko informacji, ile ich było. Dostarczę je osobiście. Na pewno będą świeższe niż te skradzione" - dodał humorystycznie. Ciekawe, co faktycznie stało się ze słodkościami wokalistki.
Ubytek kremówek nie sprawił oczywiście, że gwiazda jakoś znacznie zubożała. W ostatnim czasie "Super Express" podawał, ile Rodowicz może zgarniać za zagraniczne koncerty. Wychodzi na to, że stać ją na niejedną kremówkę. Za amerykański występ wokalistka ma otrzymywać 35 tys. dolarów, czyli ok. 135 tys. złotych, co przy całej trasie daje ponad pół miliona złotych, co wielu zaskoczyło. Dla porównania Maryla Rodowicz w Polsce ma podobno inkasować za jeden koncert ok. 50 tys. zł. Mimo tego gwiazda nie szaleje na zakupach. Musi mieć na wydatki życia codziennego. Ja od ładnych paru lat nie robiłam żadnych zakupów, ponieważ myślę głównie o rachunkach. Nie kupowałam ciuchów (...) Chociaż bez sensu. Przecież ja mam mnóstwo ciuchów, moja córka je sprzedaje, bo wylewa się w szafy. A ile ja mam torebek, butów... - wyznała swego czasu Pomponikowi.