"Wstała pani, wyciągnęła papierową teczkę". Szczygieł zdębiał, gdy zobaczył, co napisał 40 lat temu. Nie krył krytyki

Mariusz Szczygieł na Instagramie pochwalił się, że jedna z czytelniczek miała dla niego niespodziankę. Na spotkanie autorskie przyniosła teczkę z pracami, które wyszły spod jego pióra 40 lat temu.

Mariusz Szczygieł ma wierne grono czytelników, a na koncie imponującą bibliografię. Głośno było o takich jego książkach, jak "Nie ma" (za którą zresztą otrzymał Literacką Nagrodę Nike), "Osobisty przewodnik po Pradze" czy "Fakty muszą tańczyć". Pisarz jest też aktywny na Instagramie, gdzie często dzieli się przemyśleniami na temat literatury, sztuki czy wydarzeń kulturalnych. Na instagramowym koncie Szczygła nie brak też wpisów osobistych. W jednym z ostatnich dziennikarz postawił na autokrytykę. 

Zobacz wideo Twardoch: Czuję się lepiej jako 40-latek niż jako 18-latek

Jaki był Mariusz Szczygieł 40 lat temu? "W ogóle takiego siebie nie pamiętam!"

Mariusz Szczygieł zdradził, że podczas spotkania autorskiego w Legnicy, doszło do niecodziennej sytuacji, która sprawiła, że dane mu było wrócić wspomnieniami do przeszłości. Okazuje się, że jedna z obecnych na sali słuchaczek miała przy sobie, zapakowane w teczkę, stare prace szkolne Szczygła. Wśród nich pojawił się m.in. wywiad z Józefem Jasielskim - reżyserem Teatru Dramatycznego w Legnicy. Na odręcznie spisanym wywiadzie (nie jest to charakter pisma Szczygła, o czym poinformował sam zainteresowany) widnieje data 6 stycznia 1984 rok. Łatwo więc policzyć, że rękopis liczy sobie już ponad 40 lat. Z kolei maszynopis - recenzja "Żartów scenicznych" Czechowa - jest jeszcze starszy, bo powstał w 1983 roku.

Szczygieł w instagramowym wpisie zdradził, w jaki sposób obecna na spotkaniu kobieta weszła w posiadanie jego szkolnych prac.

Pracownica kuratorium zachowała sobie moje szkolne recenzje teatralne, wysyłane w III i IV klasie na konkurs. Po śmierci pracownicy przejęła je moja czytelniczka i postanowiła mi je oddać

- czytamy. 

Mariusz Szczygieł zdobył się na autokrytykę

Pisarz przejrzał notatki, które jak twierdzi, pozwoliły mu na "spotkanie siebie sprzed równo 40 lat". Owo spotkanie okazało się dla Szczygła odrobinę trudne. Dziennikarz stwierdził bowiem, że jako 17-latek był przemądrzały. "W ogóle takiego siebie nie pamiętam! Przemądrzałego i szafującego ocenami" -czytamy. Pisarz na potwierdzenie tej autokrytyki postanowił przytoczyć fragment z wywiadu z 1984 roku. Na początku tegoż znalazł się obszerny i pretensjonalny akapit (sam Szczygieł określa go mianem "szczytu pretensjonalności"), w którym opisał pracownicę, która przyjęła go w sekretariacie Teatru Dramatycznego w Legnicy. 

Panienka wstaje, chce częstować herbatą. Odmawiam.

- pisał 40 lat temu. W tym samym wstępie czytamy też, że Szczygieł był "zirytowany i podekscytowany" wywiadem. W dalszej części pracy nastoletni wówczas dziennikarz zastanawiał się, jak to możliwe, że chwalony przez publiczność Józef Jasielski "ma ochotę tworzyć sztukę w takiej dziurze". Później z kolei zwracał uwagę, że jego interlokutor ma "rumcajsową" posturę. Niestety, kolejne strony wywiadu nie zostały zeskanowane. Być może pisarz pochwali się nimi za jakiś czas. Trzeba jednak przyznać, że pokazanie światu tych fragmentów, wiązało się ze sporą odwagą.

 
Więcej o: