25 czerwca 2024 roku odbył się pogrzeb Romana Zawadzkiego - byłego męża Doroty Zawadzkiej. Mężczyzna był psychologiem i naukowcem. Opublikował liczne artykuły i książki naukowe i popularnonaukowe. Pisał utwory dramatyczne, eseje, teksty publicystyczne i powieści, tłumaczył z angielskiego i rosyjskiego. Miał 77 lat. W dniu jego ostatniej drogi, była gwiazda TVN znana z programu "Superniania" zamieściła w sieci refleksyjny wpis na temat żałoby. Nie ukrywała troski o synów, których doczekała się z Zawadzkim. Gdy zmarł napisała, że stało się to "po długiej i okrutnej chorobie".
Nabożeństwo żałobne odbyło się we wtorek o godz. 10.00 w kościele pw. św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży w Warszawie. Po nim nastąpiło odprowadzenie na Cmentarz Bródnowski. Kilka godzin przed pogrzebem była żona Zawadzkiego nie kryła smutku. I martwiła się o synów: Pawła i Andrzeja. Tak jak każdego dnia na "dzień dobry" zamieściła na Facebooku post, ale tym razem nie miała nic pozytywnego do przekazania, na co też zwróciła uwagę. "Jakoś nie mam w sobie dziś siły i takich emocji, by napisać wam coś miłego czy wesołego, podeprę się więc wiedzą w obszarze, który w tym momencie jest mi najbliższy" - napisała i poświęciła swój post tematowi żałoby.
Nie mogłam spać. Dziś trudny dzień. Szczególnie dla moich synów. Będę przy nich. Boli mnie serce, gdy widzę jak cierpią
- podkreśliła Dorota Zawadzka.
Jakim mężczyzną był Roman Zawadzki? O tym jego była żona napisała w dniu jego śmierci, czyli 12 czerwca 2024 roku. "Gdy go poznałam, był świetnym facetem. Dusza towarzystwa, dobrze wykształcony, kilka języków, lekkie pióro, światły umysł. Inteligencja i poczucie humoru" - zdradziła. Zaznaczyła, że starał się być tatą, ale że nie miał dobrych wzorców, to różnie mu to wychodziło. "Próbował być mężem. Zostawił po sobie trzech wspaniałych młodych mężczyzn, Michaela, Pawła i Andrzeja. Dwaj z nich to nasze wspólne, najlepsze dzieło. [...] Spędziliśmy ze sobą wiele dobrych lat. Niech pozostanie po nim dobre wspomnienie. Mam nadzieję, że tam gdzie jest, już nie cierpi" - podsumowała.