Więcej informacji na temat życia prywatnego gwiazd przeczytasz na stronie Gazeta.pl
Dorota Zawadzka zdobyła popularność, prowadząc reality show "Superniania" w TVN. Zawadzka jest aktywna w mediach społecznościowych. Ostatnio opublikowała na Facebooku post, w którym zdradziła kulisy z pobytu w szpitalu w czasie ciąży z synem. Nie był to dla gwiazdy miło spędzony czas.
Kobieta nie ma najlepszej opinii na temat jakości poziomu opieki w szpitalu. Nie został jej przedstawiony żaden plan przebiegu porodu, a badanie poprzedzające narodziny dziecka było wykonywane starym sprzętem. Napisała:
Oceniono, że mogę rodzić, a dziecko jest "w normie" i polecono chodzić "w razie bólu". W międzyczasie na salę przychodziły i odchodziły kobiety, a ja czekałam. Urodziła się piątka dzieci. Około 12:00 przyszedł kolejny lekarz i stwierdził, że mój wysoki poziom stresu przyspieszył akcję porodową — cokolwiek to znaczyło, bo nikt mi tego poziomu nie mierzył. W ogóle nikt ze mną nie rozmawiał.
Wspomniała też moment, w którym poczuła, że odeszły jej wody płodowe, a 35 minut później urodziła syna. Dodała też, że w latach osiemdziesiątych płeć dziecka była jedną wielką niewiadomą:
W tamtych czasach płeć dziecka była niespodzianką. Oczekiwałam córeczki o imieniu Basia. Synek miał 51 cm i ważył 3150 g.
W czasach PRL-u noworodek nie mógł spać z mamą. Podkreśliła:
Po porodzie nie obyło się bez zgrzytu, gdyż nie zgodziłam się, by zabrano synka ode mnie. (...) Umieszczono wraz z dzieckiem w izolatce. Inne mamy były same w salach a dzieci na sali zbiorczej, dowożone na karmienia. Ja chciałam, aby Pawełek był ze mną. Dziś to normalna procedura, ale wtedy rooming in nie był popularny.