• Link został skopiowany

Podejrzewali ją o romans ze Żmijewskim. "Dostawałam reprymendę, że powinnam się odczepić"

Z jednej strony granie w "Na dobre i na złe" otworzyły przed Olgą Bończyk wiele nowych drzwi. Z drugiej naraziły na niemiłe insynuacje i komentarze na ulicy od fanek serialu.
Olga Bończyk wspomina grę z Arturem Żmijewskim.
Fot. Kapif.pl

Olga Bończyk dołączyła do obsady "Na dobre i na złe" w 2001 roku. Był to czas, w którym serial TVP2 święcił największe triumfy popularności. Grana przez nią doktor Edyta Kuszyńska była anestezjologiem i dawną miłością Jakuba Burskiego (Artur Żmijewski). Z biegiem odcinków kobieta odnowiła z nim romans i przyczyniła się do poważnego kryzysu w jego małżeństwie z Zosią (Małgorzata Foremniak). Aktorka dostawała za to na ulicy bęcki. Niektórym myliła się fikcja z rzeczywistością. Starsze panie czasem nie wiedziały już, czy Olga Bończyk podrywa Artura Żmijewskiego, czy Kubę Burskiego, ale jakby nie było, kazały się jej trzymać od nich z daleka, podczas gdy przecież w życiu prywatnym nie łączyło ją nic z kolegą z planu. 

Zobacz wideo Łepkowska zdradza, który serial nie ma już dla niej sensu

Olga Bończyk obrywała za swoją bohaterkę z "Na dobre i na złe"

Olga Bończyk wspomina z sentymentem dziewięcioletnią przygodę z "Na dobre i na złe". W jednym z ostatnich wywiadów aktorka przyznała, że opowieść o lekarzach z Leśnej Góry stała się punktem zwrotnym w jej karierze. Z dnia na dzień stała się osobą rozpoznawalną. - Jak się dostaje od losu tę szansę, to łatwiej pewne rzeczy zrealizować. Moja kariera nabrała zupełnie innego tempa, więc ten serial i rolę Edyty Kuszyńskiej zawsze będę przywoływała jako moment, który odmienił moje życie - powiedziała na Plejadzie. Popularność miała jednak swoje cienie. Bywało, że na ulicy robiło się niemiło, gdy spotykała fanki serialu, gdy akurat grana przez nią Edyta ostrzyła pazury na bohatera Żmijewskiego.

Ta postać była taka kontrowersyjna i rzeczywiście nie budziła sympatii, zwłaszcza u pań. No bo panie, wiadomo, zawsze jednak bronią tego stadła rodzinnego i starają się, żeby nic się tam w tym domu nie wydarzyło złego. Zresztą ja czasem przywołuję taką anegdotkę sprzed lat, kiedy rzeczywiście często na ulicy dostawałam połajanki od pań, często starszych, taką reprymendę, że powinnam się odczepić od Kuby, że nie powinnam go próbować odciągać od rodziny

- wyznała w tym samym wywiadzie.

Widzowie chcieliby po latach jej powrotu

Na nic zdawało się wdawanie w dyskusje. - Oczywiście zawsze tłumaczyłam, że przecież to tylko serial, ale i tak dostawałam prywatne lekcje. Lekcje dobrego wychowania rodzinnego, po czym pani odchodziła, a zza węgła wychodził mąż. Podchodził i mówił: a wie pani, a ja się temu Kubie nie dziwię. Także to zawsze było dla mnie zabawne, że panowie jednak jakoś bardziej byli sympatyczni - wspomniała Olga Bończyk. Co ciekawe, po latach spotyka się z oznakami sympatii. Regularnie słyszy komentarze, że szkoda, że nie gra już w "Na dobre i na złe". - Ludzie pamiętają tamte czasy, tamte odcinki, a to było 25 lat temu! Mało tego, nie chciałabym tutaj nikomu umniejszać, ale większość widzów raczej tęskni za tamtą obsadą, za tamtymi odcinkami sprzed lat. Nasze role, pierwsze, które stworzyliśmy, to były te, które najmocniej się wpisały w pamięć widzów i sprawiły, że serial ciągle jest na topie - dodała nieskromnie w rozmowie z Plejadą.

Olga Bończyk
Olga BończykKAPiF

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: