Marcin Bosak wrócił właśnie w internecie do incydentu sprzed roku. Chodzi o pobicie, którego miał się dopuścić jeden z taksówkarzy obcej narodowości, który współpracował z jedną z popularnych aplikacji do przewożenia ludzi. Co dalej z tą sprawą? 27 lutego (wtorek) miał spotkać się na sali rozpraw ze swoim oprawcą i złożyć przed sądem wyjaśnienia oraz posłuchać obrony przeciwnika. Stało się jednak inaczej.
Do zdarzenia doszło w jednej z małych uliczek na Starej Ochocie w Warszawie w kwietniu ubiegłego roku. Marcin Bosak odbierał akurat synów od byłej partnerki. A że kierowca z taksówki pędził przez osiedlową uliczkę, aktor zwrócił mu uwagę. To skończyło się bójką. "Odbierałem synów od ich mamy. Nagle usłyszałem silnik samochodu na wysokich obrotach, który pędził wąską osiedlową uliczką i prawie wpada na mojego syna. Wyskoczyłem więc przed auto, zatrzymał się on z piskiem opon i zaczęła się bijatyka. I nie wiadomo, skąd nagle znalazło się czterech czy pięciu jego kolegów i dostałem solidne bęcki - opisywał całą sytuację Marcin Bosak. Dotychczas uznano, że napastnik Marcina Bosaka jest Gruzinem. Nic bardziej mylnego. W związku z tym rozprawa w sądzie we wtorek nie mogła się odbyć. "Rozprawa odroczona z uwagi na nieobecność tłumacza z innego języka niż zakładano" - napisał aktor. I na nagraniu na InstaStories rozwinął temat.
Dla tych, którzy śledzą mój profil mam taką wiadomość, że dzisiejsza rozprawa została odroczona z uwagi na to, że napastnik okazał się Turkiem. Więc nie jest ani Ormianinem ani Gruzinem. Warto podkreślić to, że od Ormian i Gruzinów spotkało mnie samo dobro. To, że napastnik jest Turkiem, nie świadczy też źle o Turkach. Świadczy tylko i wyłącznie o tym, że bandyterka nie ma narodowości, więc gorąco pozdrawiam wszystkich Ormian, wszystkich Gruzinów. Uwielbiam Gruzję i pozdrawiam też Turków mieszkających w Polsce
- wyznał serialowy Kamil Gryc "M jak miłość". Nie dodał jednak, na kiedy zaplanowano kolejną rozprawę w tej sprawie.
Do sprawy pobicia Marcina Bosaka, swego czasu odnosiła się też jego siostra, Anna. W rozmowie z Plejadą mówiła, że jej brata wydarzenia z kwietnia kosztowały wiele emocji i nerwów oraz wielogodzinnych pobytów na komendzie. - Tam było trzech napastników, a mój brat był sam. W pewnym momencie oni go popchnęli na ulicę i on upadł między dwa samochody. Całe szczęście, że z jego kontuzją nie zrobił sobie nic w kark, ale śmiałam się: można powiedzieć, że tamtych było trzech, ale ty byłeś jeden i dwa auta. Oni chcieli go kopać, a przez te samochody nie za bardzo mieli do niego dostęp. [...] Super, że ma cały nos, wszystkie zęby, nie ma oderwanego ucha i takich rzeczy. To jest tragiczne doświadczenie. To nic śmiesznego. Można o tym dzisiaj powiedzieć z taką ulgą, oddechem, ale też z wrodzonym dystansem - stwierdziła Anna Bosak na Plejadzie.