Kinga Rusin znów jest na wojennej ścieżce, tym razem z dziennikarzem Witoldem Szabłowskim. Wszystko zaczęło się od tego, że wytknął jej hipokryzję, bo z jednej strony zachęca do dbania o planetę i mówi o ekologii, a z drugiej podróżuje helikopterem czy jeepem. Kinga Rusin nie przeszła obojętnie obok tych zarzutów i dodała długi wpis. Dziennikarz jednak też nie zamierza milczeć.
Kinga Rusin brała już udział w niejednym medialnym konflikcie i na swoim koncie ma sporo "wrogów", wśród których jest choćby Małgorzata Rozenek. Teraz wszystko wskazuje na to, że podpadł jej dziennikarz Witold Szabłowski. Kinga Rusin poświęciła mu długi wpis, w którym skierowała uwagę na rozprawę z myśliwymi i podsunęła pomysł zajęcia się tematem Lasów Państwowych.
"A może po wizycie na mojej rozprawie karnej (bo tu jednak na pana wrażliwość liczę), zrobiłby pan serię reportaży o nadużyciach myśliwych w Polsce? A potem Lasach Państwowych, bo pan, jak widać, jest w krytyce odważny, a ich się wszyscy boją. Przekażemy panu, wraz z organizacjami walczącymi o polskie lasy w terenie, masę cennych informacji na początek. A potem, z rozpędu, bo będzie pan gnany sukcesem, reportaż o przedsiębiorcach, którzy tak jak ja, mając w Polsce firmy, nie boją się publicznie wypowiadać krytycznie o rządzących?" - napisała Kinga Rusin. Zdjęcia dziennikarki znajdziecie na górze strony w galerii.
W swoim wpisie dziennikarka nie odniosła się jednak do głównych zarzutów Szabłowskiego. Stwierdziła jedynie, że w bliskiej przyszłości skomentuje fakt latania helikopterami. Dziennikarz nie ma jednak zamiaru zadowalać się tą odpowiedzią. Na swoim facebookowym profilu dodał nowy wpis, w którym nie ignoruje sugestii Kingi Rusin, ale zwraca uwagę, że pominęła najważniejszy dla niego wątek.
"(...) Ale nie ma rzeczy najistotniejszej: nie ma nawet próby wyjaśnienia tego, od czego się sprawa zaczęła: jak można najpierw namawiać ludzi, by nie jeździli windą i rzadziej się myli, bo niszczymy w ten sposób planetę, a potem - zamieszczać zdjęcia z przelotu helikopterem nad wodospadami na Hawajach. Pani Kingo szanowna. To trochę tak, jakby jednego dnia szła pani na rozprawę z myśliwymi, a drugiego wrzucała na insta zdjęcie, jak wcina pani kiełbasę z dzika. Trochę się to nie klei. Czekam więc na obiecane wyjaśnienia w temacie "konsumpcja" a "ekologia" - choć jeśli mam być szczery, to spodziewam się raczej lania wody w stylu "ten helikopter wcale tak dużo nie pali" niż czegoś poważnego. Ale bardzo chętnie dam się zaskoczyć" - napisał. Na razie Kinga Rusin nie odpowiedziała.