Agata i Piotr Rubikowie spakowali walizki, wynajęli dom na warszawskim Wilanowie i przeprowadzili się do Miami. Było to ich marzenie. Planują spędzić w Stanach Zjednoczonych przynajmniej kilka lat. Chętnie nadają z Florydy i przybliżają obserwatorom codzienne życie. Pokazują, jak robią zakupy, wybierają się na imprezę czy kupują samochód. Na Instagramie Agata Rubik relacjonuje także, jak córki odnajdują się w nowej rzeczywistości. Jednej jest zdecydowanie łatwiej.
Rubikowie doczekali się dwóch córek: 14-letniej Heleny i dziesięcioletniej Alicji. Dziewczynki rozpoczęły już rok szkolny w amerykańskich placówkach (w Stanach dzieci wracają do szkoły wcześniej niż w Polsce). Alicja szybko poznała nowe koleżanki. Trudniejsze doświadczenia miała starsza Helena. Już po pierwszym dniu szkoły wróciła niezadowolona. Okazało się, że córka pary jest bardzo ambitna i już teraz poważnie myśli o swojej edukacji. Została jednak przydzielona do różnych grup. Niekoniecznie te grupy jej odpowiadały pod względem trudności poziomu. Zależało jej, aby przenieść się do najlepszych. Na szczęście udało się po rozmowie z dyrektorem. Jednak teraz Helena Rubik przeżywa "dramat". Ma tyle nauki, że od tygodnia nie wyszła z domu. Opowiedziała o tym, siedząc smutna na krześle, przytulając psa.
Moje biedne dziecko. Tyle ma nauki, tyle zadań domowych, w ogóle z domu nie wychodzi - mówi Agata. - Nie wyszłam z domu, przez chyba tydzień - dodała Helenka. - Myślała, że w amerykańskiej szkole publicznej będzie prosto, a tu się okazuje... - dodała żona kompozytora.
Kiedy Helena siedzi w domu i się uczy, młodsza Alicja ma o wiele lepsze doświadczenia z Miami. Została zaproszona na urodziny do koleżanki. Odbywały się one w parku, co wyjaśniła Rubik, że jest popularne w Stanach. Na prezent nie wydaje się też za dużo pieniędzy, ok. 20-25 dolarów. Młodsza córka szła na przyjęcie z torbą ze znanej perfumerii. Zdjęcia znajdziecie w galerii u góry strony.
Starsza córka Rubików jest przyzwyczajona do dużej ilości nauki i obowiązków pozaszkolnych. Dziewczynka już w Warszawie chodziła do prestiżowej The British School Warsaw, co dało jej możliwość szlifowania angielskiego na co dzień. Ze względu na to, że placówka jest prywatna, rodzice musieli płacić czesne, które wynosi między 37 a 90 tysięcy złotych rocznie.