Na przełomie XX i XXI wieku Britney Spears podbijała listy przebojów na całym świecie. Także Polacy zasłuchiwali się w utworach młodziutkiej, amerykańskiej wokalistki. Mało kto wie, że nad Wisłą mieliśmy "własną wersję". Maja Kraft już na początku swojej działalności została okrzyknięta "polską Britney Spears". Jej kariera potoczyła się jednak zupełnie inaczej. Sukces odniosła w nieruchomościach.
Natalia Gryczyńska, bo tak naprawdę nazywała się Maja Kraft, urodziła się w Poznaniu. Karierę rozpoczęła dzięki udziałowi w castingu wytwórni BMG Poland. Dzięki wygranej mogła nagrać debiutancką płytę i spełnić marzenie o sławie. Patronował temu Sławomir Sokołowski, który miał już na koncie sukces Just 5. Od samego początku starano się, aby poznanianka przypominała amerykańską gwiazdę. Na okładce pierwszego albumu zapozowała z odsłoniętym pępkiem i warkoczykach, co imitowało styl Britney Spears.
Zresztą sama piosenkarka była zafascynowana Amerykanką. "Mimo że jest tak młoda, Britney jest już profesjonalistką. Wszystko, co robi na scenie, jest dopracowane do perfekcji. A jednocześnie sprawia wrażenie ciepłej i otwartej. I jest bardzo odważna. Ma wielki talent. Świetnie tańczy, śpiewa, super wygląda. Robi wielki show" - mówiła pełna zachwytu Kraft w "Super Expressie".
Niestety album "Moje skrzydła" okazał się pierwszym i ostatnim w karierze Mai Kraft. Krążek nie spotkał się z dużym zainteresowaniem i nie sprzedawał się zbyt dobrze. W nagrywaniu piosenek pomagał Marek Kościkiewicz i Wojciech Wójcicki, którzy skomponowali muzykę oraz Aldona Dąbrowska i Adam Marat, czyli autorzy tekstów.
Niedługo potem Natalia Gryczyńska zerwała z muzyką i porzuciła tożsamość Mai Kraft. Zamiast tego postawiła na zdobywanie wykształcenia. W 2009 roku ukończyła filologię polską ze specjalizacją dziennikarską na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pałała się różnych zajęć, próbując zarobić trochę grosza. W rozmowie z "Dzień Dobry TVN" wyznała, że sprzedawała nawet bilety VIP na Euro 2012. Była również kelnerką czy barmanką.
W 2015 roku na stałe przeniosła się do Stanów Zjednoczonych i osiadła w gorącym Miami. Tam udało jej się znaleźć zatrudnienie jako agentka nieruchomości. Początki nie należały do najłatwiejszych, ale dziś kobieta ma spore sukcesy na swoim koncie.
Zaczynałam tutaj od zera, to było bardzo trudne i specyfika mojej pracy jest taka, że nie jestem wynagradzana od godziny i żyję z prowizji. Było bardzo ciężko. Zaczynałam jako kelnerka, pracowałam w nocy, spałam dwie godziny, a potem szłam do pracy w ciągu dnia. Zaczynałam jako asystentka innego agenta i wówczas trafiła się sprzedaż domu za 22 miliony dolarów i właśnie dzięki temu mogę realizować swój 'american dream' - opowiadała.
Gryczyńska wprost mówi też o tym, że czuje się spełniona w tym, co robi. Przyznała również, że nie żałuje porzucenia kariery scenicznej. "Niczego nie żałuję! To wszystko w moim życiu nie wydarzyłoby się nigdy, gdybym dalej śpiewała z dwoma warkoczami" - zdradziła.