Bradley Cooper zagrał główną rolę w nowym filmie na Netfliksie. "Maestro" to historia Leonarda Bernsteina - legendarnego amerykańskiego kompozytora, pianisty i dyrygenta o pochodzeniu żydowskim. Głównym wątkiem filmu jest relacja między artystą a jego żoną Felicią, w którą wcieliła się Carey Mulligan. Cooper - który jest także reżyserem produkcji - aby lepiej wcielić się w postać, miał przyczepiony protetyczny nos. Charakteryzacja aktora spotkała się z falą krytyki. Komentujący zarzucającą jej utrwalanie stereotypowego wizerunku "złowieszczego" Żyda z dużym nosem, a co za tym idzie - antysemityzm. Głos zabrała już rodzina kompozytora.
Liga Antydefamacyjna - jedna z najważniejszych organizacji żydowskich na świecie - stanęła w obronie charakteryzacji aktora. "Żydzi przez lata byli przedstawiani w antysemickich, propagandowych filmach jako złe karykatury z dużymi, haczykowatymi nosami. Ten film, będący biografią legendarnego dyrygenta Leonarda Bernsteina, nie należy do takich produkcji" - czytamy w oświadczeniu w "The Washington Post". Rodzina Bernsteina także stanęła w obronie aktora. "To łamie nam serca, gdy widzimy wszelkie przeinaczenia lub nieporozumienia dotyczące jego (Coopera - red.) wysiłków" - napisali w mediach społecznościowych. "Bradley zdecydował się użyć makijażu, aby podkreślić podobieństwo i nie mamy z tym problemu. Jesteśmy również pewni, że nasz tata też by nie miał" - napisali.
Ugrupowanie StopAntisemitism z kolei skrytykowało decyzję o obsadzeniu Coopera (a nie żydowskiego aktora) w roli Bernsteina. Problem nazwany jest w Hollywood jako "Jewface". Na czym polega? Tworzeniu stereotypowych lub nieautentycznych portretów Żydów, zazwyczaj przez wykonawców nieżydowskiego pochodzenia.