Anna Lewandowska i Ewa Chodakowska zbudowały prawdziwe imperium na branży fitness i konsekwentnie je powiększają. Obie publikują w sieci filmiki instruktażowe z ćwiczeniami, sprzedają zdrową żywność i suplementy, a także produkty do pielęgnacji ciała i twarzy. Czy ich przekaz medialny aż tak bardzo się różni? Zapytaliśmy o to Mateusza Marciniaka, specjalistę od PR.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Ich części ciała są warte grube miliony! Madonna miała ubezpieczyć biust, ale Mariah Carey przebiła ją kreatywnością
Mateusz Marciniak pracuje jako Specjalista PR i Social Media & Influencer Manager. W rozmowie z Plotkiem zauważył, że każda z trenerek buduje inny wizerunek w mediach. Lewandowska zgromadziła na Instagramie pięć milionów fanów, a Chodakowska prawie dwa miliony.
Na sytuacje należy spojrzeć szeroko. Anna Lewandowska konsekwentnie buduje swój obraz dobrej i ciepłej osoby. Jest żoną, biznesmenką oraz trenerką. Jej kariera kojarzy się bardzo pozytywnie każdemu. Z drugiej strony mamy Ewę Chodakowską. Kojarzy się raczej z osobą nie tak rodzinną a stawiającą na swój sukces. Nie można jej jednak odebrać obycia biznesowego i wielkiej wiedzy. Już na starcie czuć mocny podział - zauważył na wstępie.
Na Chodakowską w ostatnich dniach wylał się hejt za to, że ćwiczy - zdaniem internautów - w zbyt skąpych kostiumach. W komentarzach przyznali, że razi ich taka treść przekazu. Trenerka zareagowała na te zarzuty i wyjaśniła, że posty, na których ćwiczy w zwykłych strojach kosztują ją tyle samo pracy, a w efekcie finalnym robią znacznie mniejszy zasięg niż te, na których prezentuje się w odważnych strojach.
Ewa Chodakowska stwierdziła, że to się lepiej klika. To prawda, ale jakim kosztem? W większości utratą części fanów. Oczywiście będą to osoby, które czują niesmak. Z drugiej strony dojdą nowi fani, ale nie do końca z jej grupy docelowej - dodał Marciniak.
Warto również wspomnieć, że swego czasu i Anna Lewandowska zmagała się z kryzysem wizerunkowym. Burzę wywołało nagranie, na którym tańczy przebrana w strój dodający jej kilogramów.
Jak zauważa Mateusz Marciniak, obecnie żyjemy w czasach ciągłego przepływu informacji. Z racji na ilość dostarczanego contentu, "drama" umiera śmiercią naturalną w około dwa tygodnie:
Żyjemy w czasach przygniecenia przez ciągły dopływ informacji. Wielkie "dramy" trwają obecnie maksymalnie dwa tygodnie. Jeżeli Chodakowska przestanie publikować takie wideo, przeczeka burzę, ludzie to docenią i za miesiąc nikt o tym nie będzie pamiętał.
Niewątpliwie jednak grupa odbiorców Ewy Chodakowskiej i Anny Lewandowskiej odrobinę się różni.