Robert Lewandowski oskarżył swojego ówczesnego agenta o szantaż. Twierdził, że Cezary Kucharski miał rzekomo wymuszać od niego 20 milionów euro za milczenie w sprawie nieprawidłowości finansowych (więcej na ten temat TUTAJ). Pierwsza rozprawa zaczęła się od rozpatrzenia wniosku prawników piłkarza. Chodziło o jawność posiedzenia. Sąd rozpatrywał wniosek aż dwie godziny. Ostatecznie to sportowiec może być zadowolony z decyzji sędziego.
Na czwartkowym procesie wyszło na jaw, że dzień przed rozprawą prawnicy Lewandowskiego złożyli wniosek o wyłączenie jawności procesu. Sąd przychylił się do niego. Sędzia Łukasz Zioła, jak relacjonuje Sport.pl, wyjaśniał:
Sąd może wyłączyć jawność rozprawy, gdyby jawność mogła naruszyć ważny interes prywatny stron postępowania. Szczególnie że materiał dowodowy sprawy zawiera informacje z postępowania cywilnego toczącego się z wyłączeniem jawności.
Jawne pozostanie jedynie otworzenie taśm na temat rzekomego szantażu. Te, jak podaje Sport.pl, mają być analizowane przez specjalistów od Tupolewa. Nagrania już od jakiegoś czasu są dostępne w mediach.
Co ciekawe Kucharski również poinformował na Twitterze, że proces został utajniony, co oznacza, że prasa nie może być obecna w czasie rozpraw. Kucharski był tym faktem wyraźnie niepocieszony. W jego wypowiedzi nie brakowało ironii.
W żeglarskim żargonie mówiąc: zwrot przez rufę. Chciałem pełnej jawności procesu. Niestety, pomimo wcześniejszej obietnicy wczoraj Lewandowski wniósł o utajnienie CAŁEGO PROCESU! Drugi sąd uwzględnił nasz wniosek, biegły przyjrzy się nagraniom i oceni ich autentyczność - napisał.
Mecenas Krzysztof Ways, który reprezentuje Kucharskiego, również nie krył niezadowolenia z takiego obrotu spraw.