Książę Harry i Meghan Markle znów wywołali burzę w mediach, ale to już chyba nikogo nie dziwi. Na Netfliksie pojawił się drugi zwiastun ich dokumentu i padło kilka mocnych słów, m.in. "chodzi o nienawiść, chodzi o rasę". Dokument ma pokazać najmroczniejsze strony życia w rodzinie królewskiej. Na reakcję w sieci na ten 76-sekundowy materiał nie trzeba było długo czekać. Natychmiast wytknięto książęcej parze kłamstwa i manipulacje. Robert Jobson, autor książek o royalsach, ma wobec pary konkretne zarzuty.
W drugim zwiastunie dokumentu "Harry i Meghan" pojawiły się zarzuty o rasistowskie zachowania na królewskim dworze. W opublikowanym materiale pokazano też medialną nagonkę na Meghan Markle. Książę Harry porównał sytuację do tej, której doświadczała księżna Diana. Nieustannie atakowana przez paparazzi księżna była śledzona na każdym kroku. Pogoń reporterów za matką Harry'ego zakończyła się jej śmiercią i książę bał się, że historia znów się powtórzy i straci kolejną ukochaną osobę.
Byłem przerażony. Nie chciałem, żeby historia się powtórzyła. (...) Nikt nie zna całej prawdy. My ją znamy - wyznał.
Od razu po premierze nowego zwiastuna pojawiły się liczne reakcje w sieci. Harry'ego i Meghan oskarżono o manipulacje i zakłamywanie rzeczywistości. Zarzuty dotyczyły materiałów użytych w filmie, które miały na celu pokazać nagonkę paparazzi na Meghan Markle. W trakcie jednego z ujęć wykorzystano materiał dotyczący innej gwiazdy, który z książęcą parą nie miał nic wspólnego. Ujęcie nakręcono rok temu w grudniu, kiedy modelka Katie Price opuszczała gmach sądu i została zaatakowana przez fotoreporterów walczących o jak najlepsze ujęcie. Dla niepoznaki w dokumencie przedstawiono lustrzane odbicie tej sceny.
Materiał przedstawiający atak paparazzi wykorzystany w zwiastunie dokumentu Netfliksa o Harrym i Meghan, powstał w innych okolicznościach. Ujęcie dotyczy medialnej wrzawy po rozprawie sądowej byłej modelki Katie Price - czytamy na Twitterze "The Telegraph".
Więcej zdjęć księcia Harry'ego i Meghan Markle znajdziesz w galerii na górze strony.
Jak się okazuje, to niejedyne fragmenty, gdzie próbowano zmanipulować widza. Robert Jobson, autor książek o rodzinie królewskiej, pokazał też inne ujęcie i zarzucił twórcom dokumentu przekłamywanie rzeczywistości. Zdjęcie dotyczyło wizyty książęcej pary u Arcybiskupa Tutu, która miała miejsce w 2019 roku.
To zdjęcie użyte przez Netfliksa sugeruje wtargnięcie prasy na prywatną posesję. To kompletna parodia! To zdjęcie zostało zrobione przy basenie w posiadłości Arcybiskupa Tutu w Kapsztadzie i były tam jedynie trzy osoby, które miały akredytację od Harry'ego i Meghan. Ja byłem jedną z tych osób - wyjaśnił.
Nieustannie w sieci pojawiają się kolejne sprostowania fragmentów użytych w przedstawionym przez Netfliksa zwiastunie. Wiele z sytuacji zostało tak zmontowanych, aby poprzeć tezę Harry'ego i Meghan i przedstawić ich jako ofiary. Komentatorzy twierdzą, że w rzeczywistości te sytuacje wyglądały zupełnie inaczej. Jak było naprawdę? Być może przekonamy się już po premierze, kiedy poznany całość tego dokumentu. Jedno jest pewne - zarzuty są mocne.
W rodzinie panuje określona hierarchia. Informacje nie tylko wyciekają do prasy, ale są im też podsuwane - powiedział Harry.
Dokument "Harry i Meghan" zostanie wyemitowany w dwóch częściach na platformie streamingowej Netflix. Pierwszą zobaczymy już 8 grudnia, kolejna zostanie wyemitowana 12 grudnia. Będziecie oglądać?