Paulina Smaszcz nie przestaje walczyć o swoje i nie zamierza milczeć w temacie medialnego związku Katarzyny Cichopek i Macieja Kurzajewskiego. Jakiś czas temu w podkaście Anny Zejdler "Porażka, czyli sukces" wyznała, że ich synowie nie mogą pojawiać się w domu prezentera "Pytanie na Śniadanie", gdy przebywa w nim aktorka. Mało tego stwierdziła, że prezenter ma ściągać zdjęcia pociech na czas odwiedzin nowej ukochanej. W rozmowie z reporterem Plotka, Marcinem Wolniakiem, odniosła się do tego. Jak sama przyznała, to jej synowie poinformowali ją o znikających fotografiach.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Synowie Macieja Kurzajewskiego i Pauliny Smaszcz są już dorośli. Starszy poślubił piękną Włoszkę, a młodszy kocha góry
Paulina Smaszcz w rozmowie z Marcinem Wolniakiem podkreśliła, że nie odwiedza byłego męża w jego domu i nie chce mieć z nim kontaktu. Dodała, że to ich synowie poinformowali ją, że ich ojciec ma ściągać rodzinne zdjęcia ze ścian na czas odwiedzin Cichopek. Nie rozumie, że Franciszek i Julian nie mogą odwiedzić ojca w wolnej chwili, tylko muszą najpierw się zapowiedzieć.
Od moich synów. Przecież ja do Maćka w ogóle nie chodzę. Nie mam zamiaru mieć z nim kontaktu. Powiedział, że moi synowie mają się zapowiadać u niego w domu. Nie mogą po prostu przyjść. Muszą się zapowiadać u ojca w domu, jakby tam był dwór królewski - wyznała ekspertka ds. kapitału ludzkiego.
Wykładowczyni akademicka wyjaśniła, że nigdy nie kazała synom wspierać ją w obliczu krytyki, czy publicznie zabierać głos.
Dzieci z rozbitych rodzin wciąż kochają swoich rodziców. Ja nigdy nie powiedziałam moim dzieciom, że mają się odwrócić od ojca. Zawsze mówię, że ojciec się zagubił. Jeżeli wytacza się armaty przeciwko mnie i mojej rodzinie, to ja niestety mam też armaty z drugiej strony. Bezkarność. To jest to, co myślą sobie celebryci, bo mają swoje ego, albo raczej ego ich ma. Myślą, że są bezkarni, bo mają przychylność widzów i popularność. Nie. Polskie prawo działa dla wszystkich. Tak samo uważam, że celebryci, którzy piją alkohol, wsiadają za kierownicę, powinni być surowo karani. To oni dają przykład ludziom, jak żyć. Innym ludziom pokazują, że tak w tym kraju można. Że można pić i wsiąść za kierownicę. Nie powinni być bezkarni - mówiła.
Doktor nauk społecznych została również zapytana o to, czy ogląda "Pytanie na śniadanie", które lata temu prowadziła razem z byłym mężem. Podkreśliła, że nie ma na to czasu, z uwagi na projekty, którym się w pełni poświęca.
Szczerze, nie oglądam. Ja czytam tak świetne książki, pracuję w cudownym, naukowym środowisku. Taki program naprawdę nie robi na mnie wrażenia. Ja mam co w życiu robić. Przede wszystkim zajmuję się swoimi projektami, swoim zdrowiem, wspieram moją mamę i moich synów, moja synową. Jest także mnóstwo kobiet, które mnie wspierają, bo były lub są w takiej sytuacji jak ja. Czasem boją się o tym pisać w komentarzach, tylko piszą dla mnie prywatne wiadomości. Media się do tego przyczyniają, że te porzucone kobiety, sponiewierane, niedocenione, z odpowiedzialnością za dzieci, są zaszczute w tym kraju. Nie dajemy im prawa głosu, mówienia prawdy, chcemy by we wstydzie, lęku i upokorzeniu milczały i znosiły całe zło, które je spotkało lub spotyka.
Menedżerka projektów public relations wielokrotnie podkreślała, że nie pozwoli, by medialna afera związana z nowym związkiem Macieja Kurzajewskiego odbiła się na ich synach i widać, że bardzo ich chroni.