Film dokumentalny o Annie Przybylskiej gromadzi tłumy widzów w całej Polsce. Dzięki dużemu zainteresowaniu już wkrótce "Anię" będzie można zobaczyć w innych krajach, m.in. w Belgii i Stanach Zjednoczonych. Produkcja zwiera mnóstwo poruszających wspomnień i wzrusza setki widzów. Jednak pewne sceny nie ujrzały światła dziennego.
Film o Annie Przybylskiej jest bogaty w wiele pięknych wspomnień dotyczących zmarłej aktorki. Ich autorami jest jej rodzina, najbliżsi znajomi czy współpracownicy. Jednak - jak się okazało - nie wszystkie oryginalne wypowiedzi zostały zamieszczone w ekranizacji. Część z nich producenci zdecydowali się usunąć. Do filmu nie trafiła wypowiedź Jarosława Bieniuka o snach, w których odwiedzała go Anna Przybylska.
Bardzo długo mi się nie śniła po śmierci. Pamiętam pierwszy raz, jak mi się przyśniła, to powiedziałem: "w końcu przyszłaś". To było kilka albo kilkanaście miesięcy po śmierci. Czasami przychodzi. (…) Czasami grozi palcem, czasem się śmiejemy, czasami się złościmy - opowiada Jarosław Bieniuk.
Na samym początku kariery Anna Dereszowska grała razem z nią w "Złotopolskich". Aktorka podkreśliła, że mimo sławy Anna Przybylska na zawsze pozostała sobą.
Ania nie miała w sobie takiego zadęcia, takiej chęci, żeby być ikoną. (…) Ona po prostu była takim zwyczajnym człowiekiem, taką super równą babką, i myślę, że to był fenomen Ani, że po prostu wszyscy się z nim utożsamiali, bo była normalna - wspomina Anna Dereszowska.
Do finalnej wersji nie trafiło także wspomnienie Andrzeja Piasecznego z planu serialowego.
Spotkaliśmy całą masę genialnych ludzi na planie "Złotopolskich", to był dar od losu, spotkanie z Anką, ale też z innymi aktorami - dodaje Andrzej Piaseczny.
Film "Ania" spotyka się z niesamowitym odbiorem przez widzów. Cieszy się niemalże samymi dobrymi opiniami w mediach społecznościowych. Zamierzacie się wybrać?