Marta Grycan lata temu zniknęła z mediów równie nagle, jak nagle się w nich pojawiła. Synowa Zbigniewa Grycana razem z córkami - Wiktorią, Weroniką i Gabrielą - próbowała podbić polski show-biznes z różnym skutkiem. Przez moment były nazywane "polskimi Kardashiankami", chwaliły się kolejnymi zabiegami z medycyny estetycznej, pojawiały się też na ściankach różnorakich eventów. Życie na bogato skończyło się dość szybko, bowiem interweniował sam nestor rodu, właściciel marki lodów Zielona Budka. "Grycanki" zniknęły jak przelatujący meteor i od lat nie są oficjalnie aktywne w internecie. Aż do minionego weekendu.
Ostatni post Marty Grycan na Instagramie znalazł się w październiku 2016 roku. Jak na osobę wcześniej bardzo aktywną, jest to naprawdę dawno. W weekend synowa Zbigniewa Grycana wrzuciła jednak InstaStories...
Widzimy na nim zachwalanie zabiegu medycyny estetycznej, dodatkowo nie na twarzy Marty Grycan, a anonimowego mężczyzny. Sprawa robi się o tyle zawiła, że jest to post udostępniony z kliniki w... Kazachstanie. Wiele wskazuje więc na to, że Marta Grycan nie wraca jako ona do aktywności w mediach społecznościowych - możliwe, że jej konto zostało przejęte i możemy spodziewać się większej liczby reklam salonu dr Salimowej z Ałmaty.
Co zatem słychać u nieco już zapomnianych Grycanek? Panie zniknęły z pierwszych stron serwisów show-biznesowych, kiedy Zbigniew Grycan zagroził im odcięciem od pieniędzy. Instagramy i Facebooki zamieniły się na konta wyłącznie prywatne, Marta Grycan próbowała też swoich sił w pisaniu (ma na koncie trzy książki o gotowaniu) i prowadzeniu własnego lokalu, jednak bez sukcesów. Ostateczny cios ich sławie zadał teść - założył nową rodzinę z nową żoną, przepisał też majątek na córki z nowego związku, pozbawiając syna dostępu do pieniędzy. I to chyba jest odpowiedź na zwykle retoryczne pytanie - "Czy warto było szaleć tak"...